
Trzeba było czekać 25 lat na to, aż pociągi wrócą do Karpacza, ale za to przekop przez największą górę w Karkonoszach to dla samorządowców żaden problem. Ochłońmy.
Też ucieszyłem się na powrót pociągów do Karpacza – choć bezpośredniego połączenia z Wrocławia nie ma, konieczna jest przesiadka w Jeleniej Górze – ale niektórych entuzjazm poniósł naprawdę wysoko. I to znacznie wyżej niż na szczyt Śnieżki.
Nie ma rzeczy niemożliwych. Mówi się, iż chcący mogą góry przenosić. My przenosić nie chcemy. Chcemy się przez górę przewiercić. Musimy znaleźć sposób i będziemy go szukać – stwierdził Michał Rado, wicemarszałek województwa zajmujący się infrastrukturą.
Marszałek Dolnego Śląska Paweł Gancarz uznał, iż wystarczy „parę miliardów złotych i jesteśmy z drugiej strony”, czyli w Czechach. Skąd tylko tę drobną sumkę wziąć? Tego nie zdradził, ale jest przekonany, iż środki finansowe się znajdą. A prezes Kolei Dolnośląskich podkręca temat i mówi, iż taki tunel byłby hitem – najprawdopodobniej nie tylko na skalę europejską, ale i światową.
Sam niedawno odnosząc się do książki „Dostatek” pisałem, iż rząd powinien brać się za rzeczy niemożliwe, których nikt inny się nie podejmie, jak np. Kolej Dużych Prędkości. Czym innym jest jednak tunel przez Śnieżkę. Znajmy proporcje, mierzmy siły na zamiary. A z tym ostatnio jest problem. Najpierw słyszymy, iż pociąg do Austrii i Włoch to wyzwanie dla ministra, a po chwili przebicie się przez dużą górę to kwestia dobrych chęci.
Zapewne niektórzy powiedzą, iż tunele pod górami powstają od dawna i skoro inni mogą, to czemu my nie?
Lokalne dolnośląskie portale przypominają, iż koncepcje przebicia się przez Śnieżkę powstawały od lat. Tunel miałby liczyć ok. 4 km i jego koszt już dawno temu szacowano na parę miliardów. Dziś pewnie byłoby to znacznie, znacznie droższe.
Dla porównania: PKP Intercity informowało w maju, iż otrzymało ponad 1 mld zł, z przewidzianych do 2026 r. 2 mld 162 mln zł. Środki te zostaną przeznaczone na zakup 56 nowych lokomotyw oraz modernizację 248 różnego typu wagonów. Rozumiem, iż to nie zawsze tak działa, iż skoro znajdują się pieniądze na jedno to od razu zabraknie na drugie, ale czy naprawdę nie mamy innych kolejowych potrzeb niż budowa tunelu przez Śnieżkę?
Łatwo odbić piłkę i przyznać, iż taki tunel ułatwiłby podróżowanie pomiędzy Polską a Czechami, znacząco wpływając na turystykę. Ale jakim kosztem? Samorządowcy rzucają odważnymi hasłami, jakby przebicie przez Śnieżkę było zabawą w piasku.
Tymczasem PKP PLK przekopując ok. 4 km tunel pod Pisarzową mówi, iż to jeden z najtrudniejszych projektów realizowanych przez spółkę, a „budowa nowej linii kolejowej w tak skomplikowanym otoczeniu jest niewątpliwie wyzwaniem”.

Budowa tunelu pod Pisarzową, fot. PKP PLK
To czym w porównaniu do tego byłby tunel pod Śnieżką?
Co z kosztami środowiskowymi? Jak taka budowa wpłynęłaby na przyrodę? Zdaje się, iż nikt choćby o tym nie pomyślał, rzucając śmiałe hasła.
Jasne, marzyć każdy może, a jak wiemy z niedawnych (żeby tylko…) wydarzeń nic nie szkodzi też obiecać. Będziemy więc snuć opowieści o tunelu pod Śnieżką, chwilę po tym, gdy Karpacz, niezwykle popularna miejscowość, musiał czekać 25 lat na powrót pociągów. Bądźmy rozsądni i zanim weźmiemy się za przenoszenie gór, zajmijmy się bardziej palącymi problemami. Chociaż Dolny Śląsk świeci dobrym przykładem, to jestem przekonany, iż i tam na pewno znajdzie się wiele pilniejszych kwestii do rozwiązania.