Huawei Watch 5 w długiej podróży. Test na granicy możliwości

konto.spidersweb.pl 7 godzin temu

Jeden zegarek, trzy tygodnie podróży – Rijad, Warszawa, Madryt, San Francisco, Yellowstone. Sprawdziłem, czy Huawei Watch 5 przetrwa wszystko, co może rzucić na niego wymagająca podróż – od pustynnego żaru po górskie chłody, od intensywnych treningów po podwodne wyzwania.

Podróż to prawdziwy test sprzętu. Nie ma tu miejsca na drugie szanse. Albo urządzenie działa, albo nie i nie znajdzie się w plecaku na kolejną podróż. Gdy wyjeżdżam na kilkutygodniową wyprawę, każdy gadżet musi udowodnić swoją wartość w wymagających warunkach. Huawei Watch 5 miał okazję przejść ten egzamin podczas mojej ostatniej przygody.

Pierwszy śródziemnomorski test

Madryt w czerwcu równa się 40 stopniom w cieniu i Słońcu tak intensywnemu, iż większość wyświetlaczy po prostu się poddaje. Tutaj pojawił się pierwszy atut Huawei Watch 5 – ekran AMOLED o jasności 3000 nitów. Podczas gdy na innych zegarkach mogliśmy zobaczyć jedynie własne odbicie, ekran Watcha 5 perfekcyjnie dawał sobie radę. Jasność nie jest jedynie kwestią komfortu. Gdy używałem nawigacji do znalezienia punktów startowych wycieczek czy najlepszych restauracji, czytelność ekranu stawała się pierwszorzędną kwestią.

Ekstremalne temperatury to także test dla baterii – zwłaszcza lato na Bliskim Wschodzie, gdzie temperatury sięgają 50 stopni Celsjusza. Większość urządzeń w takich warunkach dramatycznie traci żywotność. Huawei Watch 5 zachował jednak wytrzymałość – choćby w największym skwarze zegarek pracował 4-5 dni między ładowaniami, dokładnie tak jak obiecywała specyfikacja. Jasność oczywiście wpływa na czas pracy na baterii, więc warto ją zmniejszyć kiedy jesteśmy w pomieszczeniu.

Próba wodna: od hotelowego basenu po alpejskie strumienie

Amerykańska część mojej wyprawy pozwoliła sprawdzić wynik starcia z wodą. Watch 5 spełnia normę IP69 (odporność na ciśnienie 5 atmosfer), co oznacza odporność na głębokości 50 metrów. Choć nie nurkowałbym z nim tak głęboko, to przecież hotelowy basen (a choćby przeciętne, polskie jezioro) będzie dla niego bułką z masłem.

Szczególnie doceniłem możliwość śledzenia aktywności podczas pływania. Zegarek dokładnie liczył długości i monitorował tętno choćby pod wodą. Niewielkim zaskoczeniem był fakt, iż po każdej „próbie wodnej” zegarek automatycznie włączał tryb usuwania wody z głośników. To drobny, ale praktyczny szczegół.

Najważniejsza w górach jest nawigacja

Zegarek wyposażony jest w GPS i aplikację Petal Maps, która pozwala na nawigację w dowolnym miejscu – choćby bez dostępu do internetu. Wgrałem więc mapy na zegarek i mogłem gwałtownie trafić do gejzerów czy na szlaki, dzięki którym zobaczyłem przepiękną naturę. To ważne ponieważ w podróży telefonowa bateria jest na wagę złota i wszystkie akcesoria, które mogą ją oszczędzić są mile widziane.

Długa podróż to też idealny moment na przetestowanie zaawansowanych funkcji zdrowotnych. Dzięki sensorowi X-TAP w ciągu minuty otrzymywałem kompletny przegląd dziesięciu parametrów – od tętna przez natlenienie krwi, aż po kontrolę układu oddechowego.

Szczególnie przydatne było to w górach, gdzie zmiany wysokości wpływają na organizm. Można się o tym łatwo przekonać monitorując natlenienie krwi, wyrażone wskaźnikiem SpO2. Spada ono wraz z wysokością, więc nie ma co się dziwić, iż na szczycie położonym 2200 metrów n.p.m. było ono 2 p.p. niższe, niż w mieście niedaleko morza.

System uczył się moich wzorców aktywności. Po kilku dniach podróży zegarek zaczął przewidywać moje potrzeby regeneracyjne i sugerować optymalny moment na odpoczynek lub aktywność.

Różnorodność aktywności podczas podróży to kolejny test dla uniwersalności zegarka. Jazda na rowerze, siłownia, bieg na bieżni czy w górach, miejskie eksploracje z plecakiem – każda aktywność wymagała nieco innego podejścia. Szczególnie doceniłem dokładność pomiaru tętna podczas różnych aktywności. Od spokojnego zwiedzania muzeów po intensywne wspinaczki – sensor zawsze dawał rzetelne odczyty, niezależnie od warunków zewnętrznych.

W przypadku części aktywności telefona możemy wręcz zostawić w hotelu. Zegarek działa bowiem z eSIMem, więc może odbierać połączenia czy wiadomości. Nie musimy przy tym mówić wprost do zegarka – wystarczy iż połączymy z nim słuchawki bluetooth i ze znajomymi możemy rozmawiać choćby w trakcie biegu. To niezależność i lekkość, która ma sens. I to zarówno dla posiadaczy telefonów z systemem Android jak i iOS.

Dodatkowo, na przełomie czerwca i lipca zegarek zacznie obsługiwać płatności zbliżeniowe. Będzie to dodatkowy argument za tym, aby w trakcie treningu telefon zostawić w domu.

Trzy tygodnie i żadnych śladów użytkowania

Patrzę właśnie na swój nadgarstek i… zegarek wygląda jak nowy. Tytanowa obudowa i szafirowe szkło to nie tylko kwestia estetyki – to praktyczna ochrona przed wszystkim, co może spotkać zegarek podczas podróży, jak uderzenia o miejskie murki czy skały podczas wspinaczki albo kontakt z wodą. choćby gumowy pasek, który zwykle gwałtownie się zużywa, zachował swoją elastyczność i komfort noszenia.

Dziś jestem już w stanie powiedzieć, iż Huawei Watch 5 przeszedł test, jaki dla niego przygotowałem. Zegarek stał się integralną częścią każdego dnia, od porannych pomiarów zdrowia po nocne monitorowanie snu (nawet w samolocie, co widzicie poniżej). Na dodatek nie wymagał podładowania choćby przez 5 dni ciągłego użytkowania. Urządzenie sprawdzi się w przypadku każdego, kto potrzebuje niezawodnego “partnera podróży”. Tak w przypadku mężczyzn i kobiet, dla których producent przygotował mniejszą wersję 42 mm.

Na marginesie: Kupując Huawei Watch 5 przed 29 czerwca na huawei.pl lub u wybranych partnerów, można zgarnąć słuchawki Huawei FreeBuds 6i za 1 zł. A to już propozycja, której trudno się oprzeć.

Trailowa wideo-tapeta to miły bonus
Idź do oryginalnego materiału