Miał postawić poidła dla koni, a wybudował domki. Jest finał absurdu spod Tatr

konto.spidersweb.pl 1 godzina temu

Wyglądają jak domki, mają okna i drzwi jak domki, jest choćby poddasze jak w domku, więc to… poidła dla koni? Sąd na szczęście nie dał się nabrać.

Budowle wyglądające jak typowe domki pod wynajem turystom stanęły w Zakopanem. I to nie byle gdzie, bo na Bachledzkim Wierchu, czyli terenie parku kulturowego. A na takim obszarze zabudowy być nie może.

Wcześniej inwestor tłumaczył, iż chce jedynie wybudować poidła dla koni. Być może i jakieś zwierzęta mogłyby się napić, gdyby przed jednym z pięciu domków ktoś wystawił miskę z wodą, ale poza tym gołym okiem było widać, iż mamy do czynienia z wyjątkowo absurdalnym wytłumaczeniem.

https://www.facebook.com/news.krk/posts/pfbid02BPFWmnoPbDrZJhtB6XZEmaEJporZCNk78MPyWH2wYyMHq3BrCsG5HFLhU5yd5ragl

Budynkami zainteresowali się urzędnicy, a właściciel od razu zapowiedział, iż o żadnej rozbiórce słyszeć nie chce. Okoliczni mieszkańcy nie byli tym wcale zdziwieni.

– Jest to rdzenny mieszkaniec, przedsiębiorczy góral, który od dłuższego czasu, od kilkunastu lat buduje i wznosi nielegalnie budowy. To jest oburzające, bulwersujące, iż mimo reakcji Państwowego Inspektoratu, decyzji o rozbiórce, ten człowiek dalej jest bezkarny – mówiła w rozmowie z TVP3 Kraków Agata Nowakowska-Wolak, Towarzystwo Opieki Nad Zabytkami – Oddział Podhalański.

Sprawa samowoli skierowana została do sądu. A ten w końcu wydał wyrok, o czym informuje PAP.

– Nie budzi wątpliwości, iż zabudowa powstała w terenie rolnym i chronionym. Plan zagospodarowania przestrzennego nie przewiduje tu możliwości zabudowy – ocenił sędzia.

Sąd zwrócił również uwagę na umyślne działanie, przypominając, iż „wobec obwinionego toczyło się już wcześniej postępowanie w podobnej sprawie”.

Jesteśmy zadowoleni z wyroku, który w pełni odpowiada naszemu wnioskowi o przywrócenie stanu poprzedniego. Martwi nas jednak brak wyznaczonego terminu rozbiórki, bo spodziewamy się apelacji. To orzeczenie ma charakter precedensowy, bo w Zakopanem nie rozebrano domów od lat 60. – przekazała PAP Małgorzata Staszel, koordynator zespołu ds. parku kulturowego Kotliny Zakopiańskiej w Urzędzie Miasta Zakopane.

Rozbiórka to nie taka prosta sprawa

Szczególnie, jeżeli konstrukcja, która musi zostać rozłożona na część, jest dość… specyficzna. Jak blok w Jastrzębiu-Zdroju. A konkretnie willa, która stanęła na jego dachu.

Sama próba i to, czego udało się w tym czasie dokonać, mówi nam wiele o szalonych latach 90. w Polsce. W tym budynku faktycznie jest wszystko. Sam pomysłodawca wydaje się człowiekiem swoich czasów. Prywatny detektyw – jak słusznie zauważa w tekście broniącym bloku dr inż. Henryk Mercik, architekt, miejski konserwator zabytków w Rybniku, kto w PRL-u słyszał o takim zawodzie! – który dorobił się majątku za granicą, wraca do swojego rodzinnego miasta i chce zrealizować szaloną wizję. Na dachu, bo czemu nie? Symbolicznie będzie górował nie tylko nad miastem, ale i pozostałymi mieszkańcami bloku. Są ci, którym się udało i którzy mogą wszystko, są ci, którzy aspirują, by kiedyś znaleźć się najwyżej i na ogrodzie-dachu pić szampana, oblewając swój sukces. W końcu są ci, którzy mieszkają gdzieś na dole i ci, którym jedynie co zostało z teorii skapywania, to deszczówka. Witamy w Polsce.

Szalona konstrukcja musi zostać dementowana – uznano w 2024 r. Prace ruszyły, sporej części nadbudowy już nie ma. Koszt? Niebagatelny. Spółdzielnia wydała prawie 4 mln zł. W rozmowie z tvn24.pl prezes GSBM Michał Kula zapewniał, iż pieniądze pochodziły z zysków z najmu lokali, więc mieszkańcy nie musieli się dokładać płacąc większy czynsz. Mogliby jednak płacić mniejszy, ale przytrafiła się rozbiórka.

Willa na dachu bloku jest doskonałym przykładem lat 90., kiedy wydawało się, iż wszystko jest możliwe. A iż przy okazji inni ucierpią? Ich problem, po trupach lub przynajmniej niezadowolonych sąsiadach do celu. Po latach doskonale widzimy, do czego prowadzą ambitne wizje osób, które myślą, iż skoro mają pełen portfel, to żadna siła ich nie powstrzyma. Mieszkania położone niżej były zalewane, a po latach willę trzeba rozebrać. I kto za to płaci? Inni.

Symboliczne podsumowanie każdej samowolki. „Ja mogę i już!”. A iż inni by na tym tracili, np. poprzez zniszczenie wartościowych terenów, na których nie przez przypadek nic nie powinno być budowane?

Wyrok z Zakopanego z jednej strony jest faktycznie precedensowy, skoro ostatnia taka decyzja zapadła w latach 60. Czy jednak będzie odstraszający, jeżeli nie ma terminu rozbiórki, a sama grzywna wyniosła raptem 5 tys. zł? Wyższej wlepić się nie dało, bo to maksymalna kara przewidziana w kodeksie karnym. Marny odstraszacz, co pokazuje zresztą przykład zakopiańskiego inwestora, który nie pierwszy raz próbował przechytrzyć urzędników.

Oby nie było kolejnych prób. Jest w końcu wiele zwierząt, które trzeba napoić. I wiele terenów, na których nie powinno się budować.

Może więc szkoda, iż rozebrano tę willę na dachu. Mogłaby być służyć jako symbol pewnego okresu i przy tym być przestrogą: zobaczcie, do czego prowadzą rozdmuchane ambicje i egoizm. A przy okazji wszyscy ci, którzy ukarani zostaną za samowolę budowlaną, musieliby w ramach pokuty spędzić kilka nocy na dachu.

Idź do oryginalnego materiału