Mroczne gwiezdne rodzeństwo. Biały karzeł świeci kosztem siostry

konto.spidersweb.pl 3 godzin temu

Astronomowie w końcu wyjaśnili, czemu układ V Sagittae świeci tak jasno. Wygląda na to, iż biały karzeł pożera większą gwiazdę i szykuje się do spektakularnej śmierci.

Wreszcie wyjaśniono, dlaczego odległy układ V Sagittae świeci tak nienaturalnie jasno. Okazuje się, iż biały karzeł żyje tam na koszt większej gwiazdy, wysysając jednocześnie z niej materię i zamieniając ją w ognisty pokaz energii. Ten gwiezdny kanibalizm zakończy się widowiskową eksplozją tak jasną, iż będzie można ją zobaczyć z Ziemi choćby w pełnym świetle dnia.

Gwiezdne rodzeństwo, które od dawna nie dawało astronomom spokoju

V Sagittae to układ podwójny oddalony od Ziemi o około 10 tys. lat świetlnych. W praktyce oznacza to dwie gwiazdy uwięzione we wspólnym tańcu grawitacyjnym, obiegające się nawzajem raz na 12 godz. Jedna z nich to tzw. biały karzeł, druga – gorąca, większa gwiazda, która przypomina normalne, masywne słońce w wersji skrajnie wyczerpanej przez sąsiada.

Biały karzeł to pozostałość po gwieździe, która wypaliła już swoje paliwo i skurczyła się do obiektu o rozmiarach porównywalnych z Ziemią, ale o masie zbliżonej do Słońca. Taki obiekt jest ekstremalnie gęsty i bardzo spragniony nowego paliwa. Nic więc dziwnego, iż od momentu odkrycia w 1902 r. układ V Sagittae intrygował astronomów. Na tle innych podobnych systemów świecił nienaturalnie jasno, jakby coś dodatkowo go podkręcało.

Jak czytamy na łamach Gizmodo, dopiero najnowsze obserwacje z wykorzystaniem Bardzo Dużego Teleskopu (VLT) w Chile pozwoliły tę zagadkę rozwiązać. Analiza światła dochodzącego z układu pokazała, iż jasność nie bierze się jedynie z samej gwiazdy, ale także z gwałtownego procesu pochłaniania materii przez białego karła.

Biały karzeł, który zjada sąsiada

W przypadku V Sagittae role są jasno podzielone. Większa gwiazda pełni funkcję dawcy, a biały karzeł drapieżnika. Grawitacja tego supergęstego karła dosłownie wyciąga gaz z zewnętrznych warstw towarzysza. Ta kradziona materia opada na jego powierzchnię, tworząc gorącą otoczkę i powodując silne rozbłyski światła.

W miarę jak gaz spływa na białego karła, jest ściskany i rozgrzewany do ogromnych temperatur. Na jego powierzchni zachodzą reakcje termojądrowe, podobne do tych w normalnych gwiazdach, ale skoncentrowane na bardzo małej powierzchni. To właśnie one zamieniają układ w świecącą latarnię, widoczną z Ziemi znacznie wyraźniej, niż wynikałoby to z samej masy gwiazd.

Co ważne, biały karzeł nie jest w stanie przetworzyć całej wpadającej do niego materii. Nadmiar gazu jest wyrzucany na zewnątrz i układa się w rozległy pierścień wokół całego układu. Ten kosmiczny wianuszek to nic innego jak gazowa chmura złożona ze szczątków większej gwiazdy, rozświetlana energią wyrzucaną przez białego karła.

Pierścień gazu i odliczanie do kosmicznej eksplozji

Odkrycie ogromnego pierścienia gazu wokół V Sagittae pokazuje, iż układ dosłownie żyje na pełnych obrotach. Tempo, w jakim biały karzeł pożera swojego towarzysza, jest tak wysokie, iż system dosłownie traci równowagę. Gwiazdy krążą coraz bliżej siebie, a ilość gromadzonej materii zbliża układ do punktu krytycznego.

Naukowcy sądzą, iż w stosunkowo niedalekiej przyszłości – w skali astronomicznej to kwestia nadchodzących lat – zgromadzona materia wywoła potężny wybuch. Już ten etap ma sprawić, iż V Sagittae stanie się obiektem widocznym z Ziemi gołym okiem.

To jednak dopiero przedsmak finału. W którymś momencie biały karzeł i jego wyczerpana towarzyszka ostatecznie zderzą się i połączą. Taki scenariusz prowadzi do supernowej – pełnej destrukcji gwiezdnego układu. Wybuch będzie tak jasny, iż powinien być widoczny choćby w środku dnia, niczym nowa gwiazda na niebie.

*Grafika wprowadzająca wygenerowana przez AI

Idź do oryginalnego materiału