OnePlus Nord 5 po miesiącu. 5 zalet i wad

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Spędziłem ponad miesiąc z OnePlus Nord 5, testując go jako mój jedyny telefon z Androidem. Chciałem sprawdzić, czy jego flagowy aparat, szybkie oprogramowanie i potężna bateria rzeczywiście sprawdzają się w codziennym użytkowaniu – czy to realne atuty, czy tylko marketingowe obietnice.

Seria OnePlus Nord od początku miała jasny cel: zaoferować najważniejsze cechy flagowców OnePlus w znacznie niższej cenie. Nie chodziło o stworzenie najtańszego telefonu na rynku, ale o inteligentny kompromis – przeniesienie tego, co fani cenili w marce najbardziej: szybkości, płynności działania i czystego systemu OxygenOS, do bardziej przystępnego segmentu.

Była to propozycja dla osób, które nie chciały wydawać fortuny na topowy model, ale oczekiwały niezawodnego działania przez długi czas. Przez lata seria ewoluowała, balansując między rozsądnymi oszczędnościami a zachowaniem swojego unikalnego charakteru. Niektóre modele zaczęły jednak zatracać pierwotną tożsamość, próbując nadążyć za trendami rynkowymi, co budziło niepokój wśród fanów. Czy najświeższy przedstawiciel tej linii uspokoi ich obawy?

OnePlus Nord 5 ma wszystko, czego potrzebujesz

Tegoroczny OnePlus Nord 5 wydaje się najodważniejszą i najbardziej dojrzałą próbą powrotu do korzeni i realizacji tej pierwotnej wizji. Na papierze wszystko wygląda imponująco: procesor z flagowej serii Snapdragon 8s Gen 3, zestaw dwóch aparatów 50 MP z przodu i z tyłu oraz ekran z odświeżaniem 144 Hz.

Zamiast inwestować w trzy przeciętne aparaty, postawiono na jeden rewelacyjny główny sensor.

Zamiast metalowej ramki, której poczucie premium jest ulotne, zainwestowano w procesor, który zapewni płynność nie tylko dziś, ale i za trzy lata. I tak Nord 5 wygląda nieźle. Można go pomylić z droższym urządzeniem.

Wszystko o pełnej specyfikacji oraz moje wrażenia ze sprzętu, masę zdjęć oraz ocenę – którą podtrzymuję, spoiler – przeczytasz w teście:

Minął już ponad miesiąc, odkąd Nord 5 trafił w moje ręce i stał się moim jedynym telefonem na Androidzie*.

To w sumie zbiór wniosków z dłuższego kontaktu z urządzeniem, które miało być „prawie flagowcem”. Czy bateria przez cały czas trzyma tak samo dobrze? Czy system nie złapał zadyszki pod naporem dziesiątek aplikacji? Czy aparat sprawdza się równie dobrze w deszczowy wtorek, co w słoneczną sobotę? Czas sprawdzić, ile prawdy jest w obietnicy OnePlus i czy Nord 5 faktycznie jest królem średniej półki, na jakiego czekaliśmy.

*wydaje social media, bez iPhone’a nie da się obejść – i kropka. Nord 5 był głównym telefonem-telefonem.

1. Korzystanie z Norda 5 na co dzień to przyjemność

Po kilku tygodniach z tym telefonem mogę śmiało powiedzieć: stał się moim cichym, ale wyjąttkowo skutecznym asystentem. Uważam, iż najlepszy sprzęt to taki, o którego istnieniu zapominamy – po prostu działa. I taki właśnie jest Nord 5.

To nie jest telefon, który krzyczy o uwagę designem czy nachalnymi funkcjami – on po prostu niezawodnie robi swoje, stając się niemal przezroczystym elementem codzienności. Ta „przezroczystość” to – w moim odczuciu – największy komplement.

Nie musiałem nigdy myśleć o tym, czy zwolnić pamięć RAM, zamknąć działające w tle aplikacje czy czekać, aż interfejs dogoni moje palce.

On po prostu nadążał, zastępując drobne, codzienne frustracje poczuciem spokoju i kontroli. Poranki zaczynały się od błyskawicznego przejrzenia newsów – płynność OxygenOS i ekranu 144 Hz sprawia, iż wszystko dzieje się natychmiast, bez najmniejszej czkawki.

Przewijanie długich artykułów czy feedów w mediach społecznościowych sprawa wręcz radochę, tekst płynie pod palcem jak woda, a nie przeskakuje w denerwujących klatkach.

W samochodzie stawał się moim centrum dowodzenia. Android Auto działał bezprzewodowo i bezbłędnie, łącząc się z autem, zanim zdążyłem zapiąć pasy.

Nawigacja w Google Maps w zatłoczonym centrum miasta, przy jednoczesnym słuchaniu podcastu ze Spotify i odbieraniu połączeń przez zestaw głośnomówiący, nigdy nie spowodowała choćby najmniejszego zacięcia.

Płatności w sklepie? NFC działało za każdym razem, budując poczucie pewności – bez stresu przy terminalu, czy transakcja przejdzie za pierwszym razem. To właśnie suma tych małych, bezproblemowych interakcji buduje ogromne zaufanie do urządzenia.

Prawdziwa magia tego telefonu, w moim odczuciu, ujawnia się jednak, gdy staje się on cyfrowym scyzorykiem szwajcarskim. Mam tu na myśli przede wszystkim te drobne dodatki, które ułatwiają życie, jak wbudowany port podczerwieni (IR blaster). To mała rzecz, a cieszy.

Jest też ambitny pakiet funkcji AI, na czele z AI Plus Mind & Global Search. I tu muszę postawić sprawę jasno, bo to najważniejsze dla polskiego użytkownika: te funkcje działają w tej chwili wyłącznie w języku angielskim. Niestety, gdy próbowałem zrobić to samo z polskimi treściami, magia pryska.

Wieczorami Nord 5 zamieniał się w przenośne kino. Oglądanie seriali na Netfliksie, zwłaszcza tych mroczniejszych jak „Stranger Things”, na tym ekranie swift AMOLED z jego godną podziwu czernią i świetnymi głośnikami stereo może sprawić, iż aż za długo przeleżycie z nim w łóżku.

Kontrast jest niesamowity, a detale w cieniach, które na słabszych ekranach LCD po prostu by zniknęły, tutaj są doskonale widoczne. Dźwięk jest zaskakująco przestrzenny i donośny.

Oczywiście, nie zastąpi to słuchawek, ale do obejrzenia odcinka serialu w łóżku sprawdza się znakomicie. Czuć wyraźną separację kanałów lewego i prawego, co buduje namiastkę sceny dźwiękowej.

Fakty: Nord 5 to telefon, który adaptuje się do rytmu dnia – od niezawodnego narzędzia pracy, przez dyskretnego pomocnika w codziennych sprawach, po wysokiej jakości centrum rozrywki. I w każdej z tych ról czuje się doskonale.

2. Starcie z rywalami: gdzie Nord 5 naprawdę wygrywa?

Papier przyjmie wszystko, ale codzienne użytkowanie to najlepszy weryfikator. Moim zdaniem Nord 5, został stworzony właśnie z myślą o codzienności, a nie o wygrywaniu w testach syntetycznych. Jego siła nie tkwi w jednym dopracowanym elemencie, ale w umiejętnym zbalansowaniu wszystkich kluczowych cech.

To telefon, który zapewnia spokój i niezawodność w kluczowych momentach. Jego przewaga nad rywalami ujawnia się szczególnie po całym dniu intensywnej pracy, podczas weekendowego wyjazdu czy w trakcie długiej sesji gamingowej.

Weźmy typowy dzień pracy zdalnej. Nord 5, wyposażony w Snapdragona 8s Gen 3 i świetnie zoptymalizowany OxygenOS 15, działa niezawodnie. Podczas godzinnej konferencji na Slacku miałem jednocześnie otwartego Messengera, kilka kart w Chrome i arkusz kalkulacyjny – przełączanie się między aplikacjami było natychmiastowe, bez żadnego zająknięcia, a telefon pozostawał co najwyżej lekko ciepły. W fotografii jego siła leży w solidnej jakości, zwłaszcza w portretach i selfie.

Główny aparat z sensorem Sony LYT-700 i optyczną stabilizacją obrazu (OIS) zapewnia ostre zdjęcia z naturalnymi kolorami skóry, choćby w trudnym oświetleniu.

oplus_2097184
oplus_2097184
oplus_2097152
oplus_2097152
oplus_2097152
oplus_10485760
oplus_10485760
oplus_10485760
oplus_10485760
oplus_10485760
oplus_10485760
oplus_10485792
oplus_10485792
oplus_10485760
oplus_10485760
oplus_10485792
oplus_10485792
oplus_10485760
oplus_10485792
oplus_10485792
oplus_10485760
oplus_10485792

Prawdziwym hitem jest jednak przedni aparat 50 MP z autofokusem – koniec z losowo ustawioną ostrością. Szybkie selfie na spacerze zawsze wychodziło ostre, a jakość wideo z przedniej kamery jest nieporównywalnie lepsza niż u rywali.

oplus_144703521
oplus_144703521
oplus_144703521

Wreszcie gaming – ekran OLED 144 Hz i stabilna wydajność to bardzo dobre połączenie. Wymagające gry, jak Genshin Impact, działają płynnie przez długi czas, a telefon co najwyżej staje się ciepły, ale nie gorący.

W bezpośrednim starciu z głównymi rywalami, takimi jak POCO F7 czy Pixel 9a, filozofia OnePlus staje się jeszcze bardziej widoczna. POCO F7, ze swoim potężnym Snapdragonem 8s Gen 4, to sprinter, który na papierze wygrywa pierwsze 100 metrów.

W praktyce jednak, już po kilkunastu minutach intensywnej pracy lub grania, zaczyna się przegrzewać. Obudowa staje się nieprzyjemnie gorąca, a system potrafi przyciąć animację, by ratować się przed throttlingiem. Jego aparat również wypada blado w porównaniu – Nord 5 ma przecież sensor rodem z (prawie) flagowca. To telefon, który obiecuje wiele, ale w dłuższej perspektywie nie jest w stanie dotrzymać słowa.

Pixel 9a to z kolei zupełnie inna historia. Jest chłodny, stabilny i ma magię systemu Google, zwłaszcza w kwestii przetwarzania zdjęć HDR. Jego ekran jest bardziej podstawowy, a w wymagających grach układ graficzny gwałtownie dostaje zadyszki. To świetny telefon do point-and-shoot, ale w bardziej wymagających, wielozadaniowych scenariuszach Nord 5 pokazuje swoją przewagę w płynności i responsywności.

Ostatecznie, to właśnie ten balans między mocą, kulturą pracy, jakością ekranu i niezawodnością aparatu sprawia, iż Nord 5 jest tak satysfakcjonującym urządzeniem na co dzień.

3. Plus Key, czyli dziękuję za ten przycisk

Muszę to przyznać otwarcie: gdy pierwszy raz wziąłem Norda 5 do ręki, mój kciuk instynktownie powędrował tam, gdzie od lat znajdował się suwak do wyciszania. I go nie znalazł.

Ten suwak to była przecież kwintesencja OnePlusa – genialne w swojej prostocie, fizyczne narzędzie, które pozwalało jednym, dyskretnym ruchem w kieszeni wyciszyć telefon na spotkaniu.

Jednak zastąpił go konfigurowalny Plus Key. Jednak po kilku dniach początkowej frustracji, zacząłem dostrzegać w tym ruchu głębszy sens. Zamiast jednej, sztywnej funkcji, dostałem do ręki cyfrowy scyzoryk. Możliwości personalizacji są ogromne.

giphy

Tu nie chodzi tylko o uruchomienie jednej aplikacji. Weźmy na przykład aparat: domyślnie przytrzymanie przycisku otwiera aparat. Ale to nie koniec – po uruchomieniu aplikacji, ten sam staje się fizycznym spustem migawki.

Podobnie działa to w dyktafonie – długie przytrzymanie uruchamia nagrywanie, a kolejne kliknięcie może je zatrzymać.

Dla mnie to ewolucja, która poświęca nostalgiczną wyjątkowość na rzecz codziennej funkcjonalności. To dość odważna decyzja – w końcu zrezygnowano z fizycznego przełącznika, istniejącego od początków marki.

Ale: jeżeli ktokolwiek narzeka na Plus Key, to po pierwsze powinien przestać, a po drugie – otworzyć się na nowe możliwości. Nie jest to kompletna zmiana, a wręcz coś tak małego, iż aż nieistotnego dla ogółu. Cieszy mnie to, iż są opcje, dlatego polecam nie rozpoczynać burzy na Reddicie, bo nowy przycisk działa jak powinien i daje opcje. A z tego chyba każdy powinien być zadowolony, prawda?

4. Czego zabrakło? Dwa istotne kompromisy

Mimo wielu zalet, filozofia świadomych oszczędności OnePlus sprawia, iż w Nord 5 zabrakło dwóch funkcji, które dla części użytkowników mogą być kluczowe. Mówię tu o braku wsparcia dla eSIM oraz o braku ładowania bezprzewodowego.

Brak eSIM to dla mnie osobiście największe rozczarowanie. Jako osoba, która często podróżuje lub korzysta z dodatkowego numeru do pracy, wygoda cyfrowej karty SIM jest nie do przecenienia.

Możliwość szybkiego aktywowania planu danych w obcym kraju bez szukania fizycznego startera to ogromny komfort. W Nord 5 jesteśmy skazani na tradycyjną tackę z dwoma slotami na karty nano-SIM. To rozwiązanie sprawdzone, ale w 2024 roku, w telefonie aspirującym do bycia „prawie flagowcem”, brak eSIM jest już trudny do obrony i stanowi krok wstecz w stosunku do rynkowych standardów.

Drugim brakiem jest ładowanie bezprzewodowe. Oczywiście, błyskawiczne ładowanie SUPERVOOC 80 W po kablu jest fenomenalne i w dużej mierze rekompensuje tę niedogodność. Jednak wygoda odłożenia telefonu na matę na biurku czy w samochodzie, bez konieczności szukania i wpinania kabla, to funkcja, do której łatwo się przyzwyczaić.

Jego brak nie jest problemem krytycznym, ale pozostawia pewien niedosyt i przypomina, iż Nord 5 to jednak urządzenie kompromisów.

5. Zalety i wady w pigułce

Dla tych, którzy lubią konkrety, oto krótkie podsumowanie moich obserwacji w formie listy.

Co zasługuje na pochwałę:

  • Fenomenalny ekran: panel AMOLED 144 Hz to absolutna czołówka w każdej cenie. Jest jasny, płynny i ma piękne kolory.
  • Wydajność i kultura pracy: połączenie Snapdragona 8s Gen 3 i OxygenOS zapewnia flagową szybkość bez przegrzewania się.
  • Aparat główny i selfie: zarówno tylny, jak i przedni aparat 50 MP robią rewelacyjne, szczegółowe zdjęcia. Autofokus w kamerze selfie to game-changer.
  • Szybkie i czyste oprogramowanie: OxygenOS jest wolny od śmieci, intuicyjny i ma gwarancję długiego wsparcia (4 duże aktualizacje Androida, 6 lat poprawek bezpieczeństwa).
  • Błyskawiczne ładowanie: 80 W SUPERVOOC i przydatna funkcja Bypass Charging to ogromny komfort na co dzień.
  • Przemyślane dodatki: konfigurowalny Plus Key i port podczerwieni to małe rzeczy, które realnie ułatwiają życie.

Co mogłoby być lepsze:

  • Plastikowa ramka: choć solidna, nie daje tego samego poczucia premium co metal.
  • Przeciętny aparat ultraszerokokątny: jakość zdjęć z tego obiektywu wyraźnie odstaje od rewelacyjnego aparatu głównego.
  • Brak ładowarki w zestawie: w Europie trzeba ją dokupić osobno, co podnosi realny koszt urządzenia.
  • Ograniczenia funkcji AI: najciekawsze funkcje, jak AI Plus Mind, działają w tej chwili tylko w języku angielskim.

To dojrzały wybór. Tyle, i aż tyle

Po intensywnych tygodniach z Nordem 5 i jego bezpośrednimi rywalami, mam wyrobione, jednoznaczne zdanie. I brzmi ono tak: to nie jest telefon dla wszystkich.

Jeśli jesteś typem użytkownika, który kolekcjonuje punkty w benchmarkach, a specyfikację techniczną zna na pamięć i szuka absolutnie najlepszych cyferek w każdej możliwej kategorii, Nord 5 może nie być twoim pierwszym wyborem. POCO F7 zaoferuje ci na papierze więcej surowej mocy, a Pixel 9a może skusić magią systemu Google.

Źródło: Własne

Jednak jeżeli cenisz spójne, niezawodne i całościowe doświadczenie użytkownika – to OnePlus Nord 5 jest, moim zdaniem, jednym z najciekawszych i najbardziej kompletnych telefonów na rynku do 2200 zł. To telefon dla użytkownika świadomego. Kogo mam na myśli? Osobę, która rozumie, iż liczy się nie tylko surowa moc, ale to, jak działa ona na co dzień.

To ktoś, kto wie, iż płynność działania systemu przez trzy lata jest ważniejsza niż wygrana w AnTuTu w pierwszym tygodniu. To użytkownik, który woli mieć jeden rewelacyjny aparat główny, robiący świetne zdjęcia w 95 proc. sytuacji, niż trzy przeciętne, z których dwa są tylko po to, by ładnie wyglądać na stronie produktu.

Oczywiście, ta filozofia ma swoją cenę. Tą ceną są świadome kompromisy: przeciętny aparat ultraszerokokątny, który jest użyteczny, i plastikowa ramka, która nie daje tego samego poczucia premium co metal.

Czy więc warto? Uważam, iż bezwzględnie tak, pod warunkiem, iż rozumiesz tę filozofię. OnePlus Nord 5 w praktyce przebija POCO F7 i Pixela 9a, bo zapewnia świetny, harmonijny balans wydajności, jakości aparatu i czasu pracy na baterii. Nie jest idealny, ale w codziennych zadaniach będziesz z niego bardziej zadowolony – i to właśnie przewaga, której na dłuższą metę się nie żałuje.

Idź do oryginalnego materiału