Słodko-gorzka premiera AirPods Pro 3

1 dzień temu

Premiery sprzętów Apple to zawsze wydarzenie – pełne marketingowej otoczki, szumnych obietnic i prezentacji funkcji, które mają nam pokazać przyszłość. Najnowsze AirPods Pro 3 nie są tu wyjątkiem. To jedne z najlepszych, jeżeli nie najlepsze słuchawki TWS, jakie miałem okazję testować. ANC faktycznie działa rewelacyjnie – dwukrotnie lepiej niż w poprzedniej generacji, a komfort użytkowania trudno przebić. A jednak – ta słodycz ma też gorzką nutę.

Obietnice bez pokrycia

Apple promuje swoje nowe słuchawki funkcjami, które… w Unii Europejskiej zwyczajnie nie działają. Live translation? Niedostępne. Nagrywanie audio przez mikrofony AirPods w trakcie rejestracji wideo na iPhonie 17/Air/Pro? Również zablokowane.

I nie chodzi tu o to, iż funkcje pojawią się później, iż realizowane są testy albo iż producent uczciwie uprzedza o ograniczeniach. Nie – klient w UE kupuje ten sam produkt, w tej samej cenie, ogląda te same reklamy, ale dostaje sprzęt „wybrakowany”.

Unia winna? Naprawdę?

Apple tłumaczy brak niektórych funkcji przepisami unijnymi. Rzeczywiście, istnieją regulacje związane z prywatnością (RODO, przepisy o ochronie danych, dyrektywa o ePrivacy, DMA), które mogłyby potencjalnie dotyczyć takich rozwiązań, jak nagrywanie audio czy tłumaczenie w czasie rzeczywistym. Problem w tym, iż inni producenci – często z Dalekiego Wschodu – potrafią dostosować swoje urządzenia i usługi do wymagań prawa unijnego. Xiaomi, Samsung czy Huawei wdrażają live translation bez większych przeszkód.

Co więcej – sam Apple pokazuje, iż umie się dostosowywać. Na rynku chińskim od lat modyfikuje funkcje iOS oraz urządzeń pod kątem lokalnych przepisów i cenzury. Znikały aplikacje, zmieniano mapy, a choćby ograniczano działanie AirDrop, by spełnić wymogi władz w Pekinie. Krótko mówiąc – kiedy naprawdę zależy mu na obecności na danym rynku, potrafi nagiąć swoje standardy i dostarczyć rozwiązania dopasowane do tamtejszych realiów.

Dlaczego więc w Unii Europejskiej, jednym z kluczowych rynków na świecie, gdzie żyje prawie 450 milionów konsumentów – o 100 milionów więcej niż w USA – Apple nie potrafi zrobić tego samego? Dlaczego woli iść na skróty i blokować funkcje zamiast je dostosować?

Takie podejście sprawia, iż UE jest traktowana jak klient drugiej kategorii. Mimo iż to rynek olbrzymi, zamożny i lojalny wobec marki, konsumenci dostają produkt uboższy niż ich amerykańscy odpowiednicy.

Historia z lotniska

Najbardziej bolesne w tym wszystkim jest to, iż odkryłem problem przypadkiem. Wiedziałem, iż live translation nie będzie działać – to dało się wyczytać między wierszami jeszcze przed premierą. Ale brak nagrywania audio przez AirPods w wideo nagrywanym iPhonem 17 Pro? Dowiedziałem się o tym dopiero w praktyce.

Nowe słuchawki odebrałem w dniu wylotu za granicę. Idealny moment, by sprawdzić je w boju – w samolocie, podczas lotu, gdy ANC pokazuje swoją moc. I faktycznie: działa świetnie. Wojtek poprosił mnie potem, żebym od razu po wylądowaniu nagrał wideo z nową funkcją. Nacisnąłem nagrywanie, sprawdzam – i nic. Pomyślałem: może to ja coś źle robię. Ale po serii prób na kilku urządzeniach okazało się, iż problem jest systemowy. Funkcja w UE jest po prostu wyłączona.

Klient drugiej kategorii

To rodzi pytanie: dlaczego konsumenci w Unii Europejskiej mają czuć się jak klienci drugiej kategorii? Płacimy tyle samo, często choćby więcej niż w USA, a mimo to dostajemy sprzęt pozbawiony funkcji, którymi Apple chwali się w reklamach.

I tu nie chodzi o drobiazg. To nie jest brak jakiejś marginalnej opcji, z której korzysta garstka zapaleńców. Mówimy o funkcjach, które Apple wykorzystuje jako główne punkty promocji – które mają sprzedawać nowy model. W Stanach – działa. W Chinach – działa, bo Apple dostosowało się do wymagań lokalnych władz. A w Europie? Blokada i wymówka w postaci „przepisów unijnych”.

To podejście jest nie tylko krótkowzroczne, ale wręcz lekceważące. UE to rynek większy od amerykańskiego, liczący prawie 450 milionów mieszkańców. I to rynek, w którym klienci wydają gigantyczne pieniądze na sprzęt Apple. W zamian oczekują pełnoprawnych produktów, a nie „okrojonej” wersji.

Apple lubi przedstawiać się jako firma walcząca o prawa użytkowników, dbająca o prywatność i równość dostępu do technologii. Ale w praktyce pokazuje, iż jednych klientów traktuje poważniej, a innych jak gorszych. Taka selektywna etyka nie przystoi firmie, która aspiruje do miana globalnego lidera technologii.

Bo jeżeli Apple może dostosować się do rynku chińskiego – pod względem politycznym, prawnym i technologicznym – to naprawdę trudno uwierzyć, iż nie jest w stanie zrobić tego w Europie. Nie, to nie brak możliwości. To kwestia woli i decyzji biznesowej. A ta decyzja jest prosta: w Europie „i tak kupią”, więc można potraktować nas po macoszemu.

Może jednak warto, by Apple spojrzało na Europę nie jak na rynek drugiej kategorii, ale jak na partnera, z którym warto budować relację opartą na zaufaniu i pełnym doświadczeniu produktu. Bo jeżeli klienci płacą pełną cenę, zasługują też na pełnię możliwości.

Jeśli artykuł Słodko-gorzka premiera AirPods Pro 3 nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Idź do oryginalnego materiału