Czy to ostateczny dowód na popularność rowerów w Polsce? Być może. Faktem jest, iż 14 czerwca, na bardzo podobnej trasie startującej w Polanicy-Zdroju, spotkały się dwa wyścigi – MTB-owy Bike Maraton oraz gravelowy Szuter Master. Jakimś cudem udało nam się nie pozabijać, a wszyscy świetnie się bawili.


To zresztą tylko potwierdza znane z internetu i social mediów obserwacje: rowery właśnie przeżywają szczyt popularności. Ba – choćby media głównego nurtu w końcu zaczęły zauważać, iż rowerzyści są dosłownie wszędzie. Władzom samorządowym, tzw. oficjelom, wypada dziś wręcz pokazać się w rowerowym kasku.

Rowerowa eksplozja
Miejscówki rowerowe rosną jak grzyby po deszczu – różnego typu, dosłownie wszędzie. Dlatego zderzenie dwóch peletonów traktuję raczej z humorem niż jako problem organizacyjny. Cieszmy się tą chwilą i życzmy sobie, by podobnych spotkań było więcej. Choć może następnym razem uda się te peletony rozdzielić nieco bardziej. Są, jak zwykle, jakieś rzeczy do poprawki – ale i tak było fantastycznie.

Dlaczego Szuter Master?
Gór i lasów mamy w Polsce pod dostatkiem. A my tym razem wybraliśmy się na Szuter Mastera, bo w tym sezonie zaliczyliśmy już dwie edycje Bike Maratonu. Polanicę znamy nie od dziś, więc tym bardziej chcieliśmy spojrzeć na ten teren świeżym okiem.

Szuter Master dobrze zapisał się w naszej pamięci już w poprzednich latach – świetna organizacja, bardzo dobra atmosfera, no i oczywiście słynny Fajrant, czyli wspólne jedzenie dla wszystkich uczestników tuż za metą.

Młodszy brat, ale z marką
Bike Maraton ma już 25 lat, ale Szuter Master, choć jego historia liczy zaledwie kilka sezonów, zdążył już wyrobić sobie markę. Ma wiernych fanów – takich jak my – również dlatego, iż odwiedza różne regiony Polski i zawsze oferuje interesujące trasy.

W tym sezonie była już edycja na Mazowszu, Polanica to klasyczny Dolny Śląsk, a finał odbędzie się jesienią w Bieszczadach. Brzmi dobrze, prawda?

Krótsze, dłuższe, ekstremalne
Na każdej edycji do wyboru są różne dystanse. W Polanicy było to szybkie 50 km, które kilkakrotnie przecinało się z trasą Mega Bike Maratonu, oraz znacznie trudniejsze 150 km z przewyższeniem przekraczającym 3000 metrów.
Co ciekawe, w ostatnich latach Bike Maraton zrezygnował z dystansów giga, a ich miejsce zajęły wyścigi gravelowe i ultra – te drugie potrafią dziś mierzyć choćby tysiące kilometrów. Dzięki temu każdy może znaleźć coś dla siebie.

Idealnie „pomiędzy”
Takie imprezy jak Szuter Master idealnie sytuują się pomiędzy krótkimi maratonami MTB a wyścigami ultra. Świetne dla tych, którzy chcą pojeździć dłużej, ale niekoniecznie mają ochotę znikać z domu na tydzień.
Dostajesz konkretny, wymagający dystans, fajną trasę, dobrą atmosferę i sprawną organizację – bez potrzeby pakowania sakw i rezerwowania urlopu.

Gravel? MTB? A może jedno i drugie?
A teren? Cóż – ile gravelowych wyścigów, tyle pomysłów na ich poprowadzenie. Trasa w Polanicy była zdecydowanie jedną z trudniejszych. Sporo przewyższenia – choćby na krótszym dystansie było około 1000 metrów w pionie – i trudne zjazdy.
Szczerze mówiąc, co zresztą potwierdza rozgrywany tu Bike Maraton, Szuter Mastera można było spokojnie pokonać zarówno na gravelu, jak i klasycznym MTB.
My wybraliśmy dwa różne dystanse i dopasowaliśmy sprzęt odpowiednio. Niżej podpisany krótszą trasę pokonał na lekkim fullu MTB – BMC Fourtroke.

Justyna, która wygrała kategorię kobiet na dystansie długim, jechała również na BMC – tyle iż na gravelu z pełną amortyzacją URS LT. Minimalne ugięcie z przodu i z tyłu, sięgające około 2 cm, pomagało lekko stłumić niedogodności szlaku, ale zdecydowanie nie przeszkodziło w osiągnięciu świetnego czasu.
Wręcz przeciwnie – Justyna nie tylko wygrała kategorię kobiecą, ale była również dziesiąta w klasyfikacji Open!


Chcecie spróbować czegoś nowego, ale szukacie spradzonej recepty równocześnie? Sprawdźcie imprezy z cyklu Szuter Master – ta ekipa robi to dobrze! I nie bawi się we wtórne rozróżnienia co lepsze gravel czy MTB. Przekojacie się o tym sami.
Info: szutermaster.pl