Wzrost poziomu mórz to nie wina topniejących lodowców. Jest gorzej

konto.spidersweb.pl 7 godzin temu

Najnowsze badania oparte na danych satelitarnych ujawniają, iż zasoby słodkiej wody kurczą się w zastraszającym tempie. To rezultat wielu lat nadmiernego poboru wód gruntowych oraz nasilającej się suszy klimatycznej.

Oparte na misjach satelitarnych NASA GRACE i GRACE‑Follow‑On badania prowadzone od 2002 r. wykazały, iż obszar lądów tracących wodę słodką każdego roku powiększa się o powierzchnię odpowiadającą trzem Polskom. Powodem takiego stanu rzeczy są nie tylko wysychające jeziora i rzeki, ale przede wszystkim nadmierne pompowanie wód gruntowych.

Jednak nie lodowce. Zjawisko odpowiada za wzrost poziomu mórz i oceanów

Jak czytamy na łamach Space.com, najbardziej dotknięte niedoborem wody pitnej są regiony obejmujące zachodnie wybrzeże Ameryki Północnej, kraje Bliskiego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej. Szacuje się, iż w tej chwili aż około 75 proc. naszej populacji żyje na obszarach objętych ubytkiem wody słodkiej. Wpływa to zarówno na rolnictwo, jak i odporność na kryzysy klimatyczne.

Utrata wody kontynentalnej, w tym wód gruntowych, jezior i rzek, ma w tej chwili znacznie większy wpływ na wzrost poziomu mórz niż topniejące lodowce, które dotąd uznawano za główne źródło tego zjawiska. Oznacza to, iż działalność ludzka, przede wszystkim niekontrolowanie pompowania wody spod powierzchni ziemi, przyczynia się do przenoszenia ogromnych ilości wody z lądów bezpośrednio do oceanów. W momencie, gdy te zasoby nie są w stanie się samodzielnie odnowić, woda znikająca z kontynentów nie powraca do lokalnych ekosystemów, ale trwale zasila oceany.

Odkrycie dowodzi, iż problem braku słodkiej wody nie dotyczy wyłącznie suszy czy rolnictwa. Ma również wymiar światowej zmiany geofizycznej, której konsekwencje odczują społeczności nadbrzeżne na całym świecie. W efekcie zaniedbane zarządzanie wodą słodką przyczynia się nie tylko do pustynnienia lądów, ale także do zalewania wybrzeży, tworząc zupełnie nowy, nieznany dotąd wymiar kryzysu klimatycznego.

Kiedy wszystko zaczęło przyspieszać?

Znaczne nasilenie problemu przyniósł okres pomiędzy 2014 a 2016 r. Silna fala El Nino zakłóciła wzorce pogodowe, doprowadzając jednocześnie do rekordowych susz i skrajnie wysokich temperatur. Choć zjawisko La Nina teoretycznie powinno przynieść ochłodzenie, nie zatrzymało utraty wody z lądów, a susza trwała nadal.

Zobacz także:

Naukowcy apelują o zmianę podejścia do zarządzania wodą, zwłaszcza tą pochodzącą z głębokich warstw. Tylko poprzez wdrożenie zrównoważonych praktyk, takich jak ograniczenie nadmiernego wydobycia, monitorowanie zasobów i ochrona systemów wodnych, można zatrzymać postępujący kryzys klimatyczny. Bez takich działań grozi nam kaskada negatywnych skutków dla produkcji żywności, zdrowia publicznego i światowej stabilności.

*Źródło zdjęcia wprowadzającego: Antonio Solano / Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału