Kiedy po pierwszym dniu pobytu w Bielsku-Białej i wjeździe na Kozioł napisałem felieton z pytaniem, czy ktoś tu jeszcze podjeżdża, miałem na myśli to, iż wygląda na to, iż wyciągi wypierają klasyczną turystykę MTB i wspinanie się siłami własnych mięśni. Nie spodziewałem się, iż otrzymam od Was tak wiele odpowiedzi. Postanowiłem je podsumować, przygotowując kolejny felieton, a nasze — nazwę je górnolotnie — badania terenowe w Bielsku kontynuowaliśmy przez kolejne dni. Sprawdzaliśmy kolejne trasy, spotykaliśmy się z ludźmi, słuchaliśmy i patrzyliśmy.
Dlaczego w ogóle zadałem to pytanie
Tradycyjnie już od lat spaliśmy na kempingu Ondraszek, który mieści się na bielsko-bialskich Błoniach i który — ze względu na lokalizację — znajduje się w samym centrum rowerowego świata zwanego Enduro Trails. Dosłownie za płotem jest centrum ścieżkowe Enduro Trails i kultowy Bike Bar. Nic więc dziwnego, iż pierwszego dnia, jak i w kolejnych, odwiedzaliśmy Bike Bar wielokrotnie — za każdym razem mając wrażenie, iż ludzi jest mało. Nie zmienił tego choćby fakt, iż akurat w ten weekend na Błoniach rozgrywany był Bieg Zbója, czyli trzydniowa impreza ultra. choćby ona nie spowodowała, iż w Bike Barze pojawiły się tłumy.
To właśnie ta obserwacja — liczba spotkanych osób i atmosfera w Bike Barze — sprawiła, iż pojawiła się we mnie refleksja: co się zmieniło? Już rok temu napisałem tekst z pytaniem, dlaczego miejscówki ścieżkowe w Polsce są puste. Mam wrażenie, iż to zjawisko uległo jeszcze pogłębieniu. Jednak po czterech dniach nie mam już tak jednoznacznej odpowiedzi, a choćby nie jestem pewien, czy mam rację — bo temat wymaga głębszego zbadania.
Dziękuję Wam za wszystkie głosy w dyskusji — zarówno te wysyłane w prywatnych wiadomościach, jak i w komentarzach na Facebooku czy Instagramie.
Bielsko jako przykład szerszego zjawiska
Część osób odnosiła moje pytanie bezpośrednio do Bielska-Białej i tutejszych ścieżek, podczas gdy ja traktowałem — i przez cały czas traktuję — Bielsko-Białą jedynie jako przykład. Uważam, iż zjawisko ma szerszy wymiar. Jeździmy po Polsce i Czechach i wszędzie widać podobny obraz.
Miejscówki, gdzie nie ma wyciągów — takie jak Singletrack pod Smrekiem, Rychlebskie Ścieżki czy choćby Srebrna Góra — zmieniają swój charakter. Coraz częściej przypominają one kempingi, do których ludzie, owszem, przyjeżdżają także z rowerami, ale równie często są to wyjazdy rodzinne. W takim układzie rower staje się tylko jedną z wielu możliwych aktywności.

Przykład Ondraszka
Wspomniany już kemping Ondraszek i jego okolice to w tej chwili idealny przykład — wystarczyło rozejrzeć się wokół. Owszem, mieliśmy obok siebie osoby, które przywiozły rowery. Jednak niektóre z nich nie ściągnęły ich choćby z bagażników, inne używały wyłącznie jako środka transportu do sklepu. Nie da się jednak ukryć, iż część ekip (uff!) z dziećmi korzystało z rowerów dokładnie tak, jak zostały do tego stworzone.

Różne perspektywy
Byliśmy w Bielsku przez cały weekend — jeżdżąc zarówno z dziećmi, jak i z psem, ale też zostawiając dzieci pod opieką znajomych i przemieszczając się bez nich. Mieliśmy możliwość zobaczenia różnych stron okolicy. Co więcej, mieliśmy ze sobą kilka rowerów. Dzięki temu mogliśmy poruszać się zarówno na analogach, jak i na elektryku, a także używać elektryka do podjeżdżania i holowania zwykłego roweru. Odwiedziliśmy też wyciąg na Szyndzielnię. Jeździliśmy nie tylko po oficjalnych ścieżkach, ale również po tych mniej znanych.
Enduro się zmienia
Sam uczestniczę w ruchu zwanym ogólnie enduro od jego początków. Zawsze było tak, iż gdy przyjeżdżało się do Bielska-Białej, spotykało się wielu znajomych. Sam Bike Bar był takim umownym miejscem, do którego wszyscy prędzej czy później trafiali. Tym razem jednak, przez cztery dni, spotkaliśmy dosłownie cztery osoby — i to z dwiema umawiając się wcześniej.
Czy to dziwne? Nie da się ukryć — i podkreślacie to także w Waszych wypowiedziach — iż samo enduro straciło na popularności. W wakacje jest przecież tyle alternatyw: żagle, SUP, wyjazdy rodzinne. Wyjazdy też kosztują – nie da się ukryć!
Jednocześnie, będąc na Enduro Trails, mieliśmy wrażenie, iż zmienił się także wiek osób jeżdżących na rowerach. Przeważali już nie nastolatkowie i tzw. „młodzi dorośli”, ale osoby, które założyły rodzinę i często przywożą ze sobą dzieci. Widać to było także w Bike Barze — spotkania znajomych coraz częściej zastępują wizyty całych rodzin.
Początkujący na trasach
Jednocześnie widać też mnóstwo osób, które przyjeżdżają tutaj po prostu po to, by spróbować, czym jest kolarstwo górskie. Często to rowery z wypożyczalni i pierwsze próby jazdy w terenie. To jednak świetny sygnał — ważne, iż ludzie w ogóle zaczynają jeździć.

Stan tras
Często piszecie, iż trasy w BB są zniszczone. Z mojej perspektywy wciąż mają swój naturalny charakter. Jazda Twisterem przez cały czas sprawia przyjemność, kamienie czy rozmyte bandy są tu czymś normalnym. Podjazd Daglezjowym pokazuje, iż teren jest trudny i ulega erozji, w czym w tym roku pomogły regularne opady. Wiem, iż były prowadzone prace naprawcze — także na trasach Pucharu Świata, jak Dziabar — choć na pewno nie udało się zrobić wszystkiego.
Rodziny i Bielsko
Tu Bielsko-Biała i kompleks Enduro Trails mają dla rodzin kilka do zaoferowania. Poza Cyganką, która jest jedyną trasą dostępną dla mniejszych dzieci – rozpiętość naszej ekipy wynosiła 7-14 lat, wszystkie z „płaskopolski” – alternatywy są ograniczone. Twister jest zbyt wymagający pod względem podjazdu, Rock’n’Rolla za trudna. W efekcie wiele osób wybiera okoliczne bike parki, które oferują łatwiejszy wjazd i zjazd. jeżeli Bielsko chce przyciągnąć więcej rodzin, powinno zainwestować w infrastrukturę dla tej grupy.
Jako żart potraktowałem komentarz, iż ludzie podjeźdżają ścieżką edukacyjną na Kozią, po betonie, a potem… widzieliśmy holujące się na niej dziewczyny pod górę. Marzy mi się coś w rodzaju miniwyciągu narciarskiego, tyle, iż dla dzieciaków, by ułatwić poejeżdżanie (ruchomy chodnik) i kolejne trasy dostosowane do ich poziomu.
Naturalne trasy poza oficjalną siecią
Poza trasami oficjalnymi jest w okolicy kilkadziesiąt innych, często lepszych. Ekipy takie jak Beerduro i wielu lokalnych pasjonatów dbają o to, by klasyczne enduro miało się dobrze (pozdrawiamy!). Podobno takich ścieżek jest choćby 85. Co ciekawe, ich twórcy cieszą się z popularności bike parków — bo dzięki temu na naturalnych trasach jest mniej ludzi. To co widzieliśmy zachęca by wrócić jak najszybciej! I podpowiedź – umówcie się wcześniej z miejscowymi, to gwarancja iż traficie gdzie trzeba.
Perspektywy i pytania
Jeszcze inny temat, to fakt, iż chciałbym dowiedzieć się, jakie są plany rozwoju tej miejscówki. Interesują mnie też dane o wpływie Pucharu Świata na Bielsko-Białą i Szczyrk — zarówno jeżeli chodzi o liczbę gości z zagranicy, jak i noclegów. Na miejscu widzieliśmy Czechów, słyszeliśmy angielski, a zagraniczne media chwaliły trasy. Pytanie, czy przełożyło się to na długofalową popularność obu, konkurencyjnych przecież, miejscówek — zwłaszcza iż Szczyrk to prywatne przedsięwzięcie, a Bielsko utrzymuje ścieżki z pieniędzy publicznych.
Więc za naturalne uznaję, iż miejscówki, tak jak mody się zmieniają, pytanie co można zrobić, by były to zmiany przewidywane i na lepsze. Bez zmian zachęcam do odwiedzenia BB – bez względu na typ roweru!