Test SteelSeries Arctis Nova Elite. Słuchawki niemal idealne

6 godzin temu

W trwającej już kilkanaście lat karierze recenzenta przez moje ręce przewinęły się dziesiątki, jeżeli nie setki, słuchawek. Od pozycji budżetowych po prawdziwe premium. Trudno jest mnie więc zaskoczyć, a jednak w przypadku SteelSeries Arctis Nova Elite to się udało. Nie będę nikogo trzymać w niepewności – to najlepsze słuchawki gamingowe, jakie kiedykolwiek miałem okazję testować. Produkt niemalże kompletny, budzący podziw zarówno pod względem projektu, jak i samego wykonania. Panie SteelSeries – czapki z głów!

Premium od pierwszego kontaktu

To, iż mamy do czynienia z produktem absolutnie premium, widać już po wielkim pudle. W środku znajdziemy słuchawki, specjalną stację GameHub, o której szerzej napiszę za chwilę, osłonkę na wyciągany mikrofon, zestaw przewodów audio 3,5 mm i USB-C, a także przemyślany i prezentujący się naprawdę dobrze pokrowiec do transportu słuchawek.

Miałem radochę, wyciągając kolejne elementy zestawu, choć wiedziałem, iż przecież sprzęt nie jest mój. Gdybym kupił go sobie samemu, podczas rozpakowywania czułbym się naprawdę dopieszczony. Prawdopodobnie nigdy to jednak nie nastąpi. Aktualna cena SteelSeries Arctis Nova Elite to około 2800 złotych, choć można je znaleźć choćby za 2500 zł. To kwota, którą na słuchawki gamingowe będzie mógł przeznaczyć niewielki odsetek społeczeństwa i już teraz mogę przewidywać, iż model ten nie będzie szalenie popularny.

Słuchawki (nie do końca) gamingowe

Odstawmy jednak cenę na boczny tor. Przyjąłem już do wiadomości fakt, iż są one okropnie drogie i nie zamierzam się więcej nad tym pastwić. Tym bardziej, iż pod wieloma względami suma ta jest… przynajmniej częściowo usprawiedliwiona.

Jakość wykonania słuchawek pozostawia konkurencję daleko w tyle. W SteelSeries Arctis Nova Elite na próżno szukać plastikowych elementów. Muszle są wykonane z odlewu aluminium, podobnie zresztą jak znaczna część pałąka. Jego wewnętrzna konstrukcja to z kolei stal, a przy stelażach wokół przetworników, które widoczne są po zdjęciu poduszek, zauważyć można mosiądz.

Oczywiście z zewnątrz w ogóle tego nie widać, bo poszczególne elementy są pokryte np. miękką i przyjemną w dotyku ekoskórą w przypadku nauszników. Górna część pałąka to z kolei twardsza sztuczna skóra z wyczuwalną fakturą. Na szczęście nie jest to element, który styka się bezpośrednio z głową. Producent jako „amortyzację” umieścił tu elastyczny, materiałowo-gumowy pasek, który podtrzymuje słuchawki na głowie i dba o stabilizację. Także ten element można w drobnym zakresie regulować, przepinając pasek o ząbek lub dwa.

Sztywna część pałąka również jest regulowana. Każda strona niezależnie od siebie i w sposób w pełni płynny, czyli bez wyraźnych skoków. Dzięki temu słuchawki można dostosować do głowy całkiem nieźle. Mam dość dużą głowę, a mimo wszystko nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Posiadacze mniejszych głów powinni więc być zadowoleni.

Chwilę warto zatrzymać się przy muszlach. W całości zakrywają one uszy i są wypełnione miękką pianką zapamiętującą kształt. Memory foam w tym przypadku naprawdę robi robotę. Przy pierwszym użyciu odczułem dość zauważalny ucisk i myślałem, iż sprzęt będzie po prostu niewygodny. Po chwili pianka dopasowała się jednak do kształtu głowy i od tamtej pory poziom wygody muszę uznać za maksymalny – i to biorąc pod uwagę, iż słuchawki wcale do najlżejszych nie należą.

SteelSeries Arctis Nova Elite to bez wątpienia słuchawki gamingowe, ale pod wieloma względami próbują zerwać ze swoim dziedzictwem. Poza końcówką wysuwanego mikrofonu nie znajdziemy tu bowiem podświetlenia. Zestaw celuje w stonowany design, nawiązujący bardziej do słuchawek audiofilskich z wysokiego segmentu.

Konstrukcja dopracowana do perfekcji

Reszta elementów również jest tu dopracowana do perfekcji. Większość przycisków sterujących umieszczono na lewej muszli. Włącznik służy również do przełączania trybu ANC i transparentnego. Jest osobny przycisk do wyciszania mikrofonu, a także pokrętło do regulacji głośności, które po wciśnięciu może też służyć do sterowania GameHubem.

Mikrofon, gdy go nie używamy, całkowicie chowa się w muszli. Jego wyciągnięcie jest niezwykle proste – mechanizm nie stawia żadnego oporu. Pałąk mikrofonu jest satysfakcjonująco elastyczny, a przy tym bez problemu zachowuje nadaną mu formę.

Na lewej muszli znajduje się również wejście audio 3,5 mm, gdybyśmy zechcieli słuchawki podłączyć do jakiegoś urządzenia w tradycyjny sposób – przewodowo. Na prawej muszli przycisków jest już znacznie mniej. adekwatnie znajdziemy tu wyłącznie aktywację trybu Bluetooth.

A gdzie znajduje się złącze USB-C? Producent zastosował w słuchawkach interesujący patent. Klapki muszli można zdjąć (trzymają się na magnesy) i w ten sposób na lewej dostać się do wspomnianego portu, a na prawej do wymiennej baterii. W zestawie znajdują się dwie sztuki, więc gdy jedna zasila słuchawki, druga ładuje się w stacji dokującej.

Baterię można też oczywiście podładować dzięki wspomnianego złącza USB-C, ale nie ma to kompletnie sensu. Opcja ta jest przydatna wyłącznie w sytuacji, gdy wyjeżdżamy ze słuchawkami i nie zabieramy ze sobą GameHuba.

GameHub – centrum dowodzenia i ergonomii

SteelSeries Arctis Nova Elite wyróżnia się na tle konkurencji jeszcze jednym elementem – GameHubem, czyli adekwatnie stacją dokującą, która odpowiada za łączność i ładowanie baterii.

Działa to w bardzo przemyślany sposób. Do stacji można podpiąć choćby cztery źródła dźwięku jednocześnie (za pomocą trzech złączy USB-C, a także tradycyjnego kabla audio). Z kolei słuchawki łączą się z GameHubem w sposób bezprzewodowy.

To doskonałe rozwiązanie dla graczy, którzy oprócz peceta, korzystają też z konsol. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby do stacji podłączyć komputer, Xboxa i PlayStation, a następnie przełączać się pomiędzy źródłami dźwięku dzięki wbudowanego menu. Odpada więc konieczność żonglowania i przepinania nadajnika USB, jak ma to miejsce w większości słuchawek bezprzewodowych.

Co więcej, za pomocą GameHuba możemy odtwarzać dźwięki ze wszystkich czterech źródeł jednocześnie! Do tego dochodzi oczywiście możliwość podpięcia bezpośrednio pod słuchawki telefonu i innych sprzętów dzięki Bluetooth, który jakby tego było mało, obsługuje funkcję Multipoint.

Daje to ogromne możliwości, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkałem. Obsługa tego wszystkiego jest niezwykle prosta, bowiem GameHub został wyposażony w wyświetlacz OLED, który prezentuje aktualny stan pracy, głośność, poziom naładowania akumulatora (zarówno tego znajdującego się w słuchawkach, jak i stacji) i wiele innych parametrów. Można tu choćby ustawić inny preset dźwiękowy w zależności od źródła dźwięku!

Nawigowanie po menu stacji odbywa się dzięki pokrętła, które służy też do regulacji głośności, a także dodatkowego przycisku dotykowego, działającego głównie jako funkcja wstecz.

Dodatkowym atutem stacji jest miejsce na ładowanie baterii, zlokalizowane na prawej krawędzi. Dzięki temu po wymianie ogniwa jedno z nich od razu się ładuje, a drugie zasila słuchawki.

Doskonała łączność i czas pracy na baterii

Z racji, iż słuchawki bezprzewodowo łączą się ze stacją, nie trzeba ich co chwilę parować z nowymi urządzeniami. Wystarczy podłączyć dodatkowe źródło dźwięku do GameHuba. To sprawia, iż SteelSeries Arctis Nova Elite są kompatybilne praktycznie ze wszystkimi urządzeniami dostępnymi na rynku.

Sama jakość połączenia jest bardzo dobra. Komputer mam zlokalizowany w jednym rogu mieszkania, z kolei sypialnię po przekątnej w drugim rogu. Pomieszczenia te dzieli kilka ścian, a słuchawki grały tak samo dobrze, jakbym siedział bezpośrednio przed ekranem.

Do tego dochodzi możliwość skonfigurowania połączenia, by kosztem jakości oferowało jeszcze lepszy zasięg. Słuchawki świetnie radzą sobie też z połączeniem Bluetooth i szybkim przełączaniem się pomiędzy źródłami dźwięku.

Producent deklaruje, iż jedna bateria wystarcza na około 30 godzin działania. W praktyce mam wrażenie, iż przy około 50% głośności i włączonym trybie ANC, czas działania był nieco krótszy, ale przekraczał 20 godzin.

Nie ma to jednak żadnego znaczenia, bowiem baterię można wymienić w kilka sekund. Gdy jedna zasila słuchawki, druga ładuje się w stacji (do pełna w 2 godziny), więc gdy otrzymujemy sygnalizację niskiego poziomu, to kolejna jest już gotowa na podmianę.

ANC to najsłabszy punkt tych słuchawek

Przyzwyczaiłem się, iż ANC w słuchawkach gamingowych raczej nie zachwyca i nie ma podjazdu do modeli stricte nastawionych na muzykę. Podobnie jest w przypadku Arctis Nova Elite.

Słuchawki oferują całkiem niezłą pasywną izolację. ANC natomiast radzi sobie bardzo przeciętnie, wycinając głównie niskie dźwięki. Im są one wyższe, tym skuteczność technologii mniejsza. W efekcie zupełnie nie radziły sobie z tłumieniem działającego robota sprzątającego czy odgłosów ruchliwej ulicy.

W ustawieniach można wybrać jeden z trzech poziomów ANC. Najmocniejszy generował już spore szumy i zniekształcenia, więc zwykle ograniczałem się do środkowego.

Słuchawki mają też tryb transparentny, ale jego działanie pozostawia sporo do życzenia. Jakość rejestrowanych w ten sposób i przepuszczanych dźwięków pozostawia sporo do życzenia. Nie widzę sensu korzystania z tej funkcji, ale szczerze mówiąc, nigdy nie byłem fanem takiego rozwiązania, niezależnie od producenta.

Dźwiękowo zadowolą choćby audiofila

Dźwięk to kolejny element, w którym SteelSeries Arctis Nova Elite po prostu brylują. Basy są tu doskonałe. Schodzą bardzo nisko, ale w niezwykle czysty sposób. Są energetyczne, przejmujące, ale nie ma w nich ani krztyny fałszu. To nie jest element, który ma tu coś przykryć.

Średnica i wysokie tony są równie fascynujące. Skręcają raczej w ciepłą stronę. Nie są agresywne i nie powodują bólu głowy nagłym uderzeniem. Świetnie współgrają z basami, tworząc doskonałe brzmienie.

Izolacja dźwięków jest tu bardzo dobra. Nie ma problemu, by wyłowić z akompaniamentu konkretny instrument. Scena jest stosunkowo głęboka i przy tym całkiem szeroka.

Wszystko to sprawia, iż SteelSeries Arctis Nova Elite świetnie nadają się do słuchania muzyki, mimo iż są głównie słuchawkami gamingowymi. Doskonale wypada tu pop, muzyka elektroniczna czy rap.

Wrażenia z gier są równie efektowne, choć tu czasami trzeba bawić się korektorem – aż tak głębokie basy nie zawsze będą pożądane. Na szczęście producent przygotował kilkaset gotowych presetów muzycznych do popularnych gier.

Lokalizacja przeciwnika na podstawie odgłosu kroków nie stanowi tu problemu. Wystrzały, wybuchy czy dźwięki ryczącego silnika dają z kolei ogromną satysfakcję.

Podwójne oprogramowanie

SteelSeries Arctis Nova Elite obsługują aplikację na Windowsa – SteelSeries GG, a także na telefona – SteelSeries Arctis Companion. Dzięki tej drugiej można w szybki sposób dostroić preset dźwiękowy i zmodyfikować inne parametry, co może być przydatne w trakcie gry na konsolach.

W przypadku komputera warto jednak postawić na GG. Aplikacja oferuje bowiem bardzo rozbudowany korektor dźwiękowy, z możliwością dostrojenia niskich tonów z dokładnością do 1 Hz. Dla wybranej częstotliwości można dostosować gain, czyli wzmocnienie oraz Q Factor.

Nie trzeba się jednak w to bawić, bowiem software oferuje kilkaset gotowych presetów do słuchania muzyki i konkretnych gier – w tym także tytułów stricte konsolowych.

Oprócz tego można zarządzać natężeniem dźwięku z różnych źródeł, co przyda się w przypadku streamowania, trybem ANC czy korektorem dla mikrofonu. Do tego dochodzi dodatkowy moduł Sonar, choć on akurat wymaga założenia darmowego konta. Dzięki niemu można aktywować dźwięk przestrzenny i dostosować ustawienia pod konkretne gry, choć warto pamiętać, iż zmienione w nim parametry nadpisują się nad ogólne ustawienia z aplikacji. W moim odczuciu moduł ten nieco miesza i niepotrzebnie wprowadza skomplikowanie, ale być może niektórzy potrzebują takich funkcji.

Świetne słuchawki. Szkoda, iż takie drogie

SteelSeries Arctis Nova Elite to najlepsze słuchawki, z jakich korzystałem. Świetnie nadają się do gier, ale z powodzeniem mogą też służyć jako główny sprzęt do słuchania muzyki i konsumpcji treści. Jakość dźwięku jest tu bowiem bardzo dobra.

Na pochwałę zasługuje doskonała ergonomia, włącznie z tak przemyślanymi elementami, jak wymienne baterie. Moje serce szczególnie skradł GameHub, który jest muzycznym centrum dowodzenia na biurku.

Jedyny mankament to adekwatnie przeciętne ANC. Po słuchawkach za 2800 zł (nawet gamingowych) spodziewałbym się, iż będzie to działać lepiej.

Wszystko rozchodzi się jednak o cenę. To produkt premium, ale wydanie takiej kwoty na słuchawki gamingowe to według mnie nieco za dużo. Domyślam się, iż SteelSeries doskonale zdaje sobie z tego sprawę i kieruje ten produkt do bardzo konkretnej grupy odbiorców.

Mocne strony:

  • doskonały dźwięk.
  • świetna jakość wykonania.
  • GameHub.
  • perfekcyjna łączność.
  • kompatybilność z PC, konsolami i telefonami.
  • przemyślana aplikacja.
  • dwie baterie i szybka wymiana.
  • bardzo wygodne.

Słabe strony:

  • zaledwie przeciętne ANC.
  • zaporowa cena.
  • brak języka polskiego w aplikacji.
audiomuzykasłuchawkiSteelSeries
Idź do oryginalnego materiału