Nowa Orbea Rise 2025 na testach – czy to faktycznie rewolucja?

magazynbike.pl 1 dzień temu

Więcej mocy, większy zasięg, większy skok – jednym słowem: konkret! Nowa Orbea Rise 2025 przeszła totalną metamorfozę i ciężko tu mówić o delikatnym liftingu. To nie ewolucja – to prawdziwa rewolucja. Ale nie chodzi tylko o fajne cyferki i nowe bajery na papierze. Nowa wersja tego wszechstronnego eMTB naprawdę ma sporo do zaoferowania. Sprawdziliśmy ją w wersji SL w akcji i już wiemy, jak teoria przekłada się na praktykę.

Czas na prawdziwą zmianę po latach kosmetyki?

W 2020 Orbea pokazała światu swojego pierwszego lekkiego elektryka – model Rise. Miał wtedy niecałe 19 kg, przyzwoity skok, mocne wyposażenie i specjalnie ustawiony silnik Shimano EP8 z momentem 60 Nm. To autorske oprogramowanie powstało we współpracy Shimano z Orbea, nazwano je Rider Synergy. W świecie e-MTB rower wywołał duże „wow”. Potem były drobne poprawki, ale dopiero teraz, w 2025, mamy zupełnie nowy sprzęt – z mocniejszym silnikiem, większą baterią, jak i skokiem. A to dopiero początek.

Orbea – od strzelby do karbonu

Historia Orbei sięga 1840 roku i zaczyna się… od produkcji broni. Na szczęście od 1931 firma robi rowery, a od 1969 działa jako spółdzielnia. Dziś mają w ofercie praktycznie wszystko – od miejskich rowerków po rasowe szosówki i oczywiście eMTB. Co ciekawe, ich model sprzedaży to tzw. Rider Connect: rower konfigurujesz online, ale odbierasz u lokalnego dealera, który też zajmuje się serwisem i gwarancją. Możesz też pójść do najbliższego sklepu Orbei i tam zamówić rower z pomocą sprzedawcy.

Silnik i bateria – więcej, mocniej, lepiej

Tak jak poprzednie wersje, nowa Rise 2025 też opiera się na Shimano. Ale teraz mamy na pokładzie pełnowymiarowy napęd EP801 z momentem 85 Nm. Czerwona i niebieska plakietka RS na silniku zdradza, iż Orbea sama dopieściła jego oprogramowanie. Do wyboru są dwie baterie: 420 Wh i 630 Wh, zintegrowane z ramą. Chcesz więcej? Dorzuć extender 210 Wh, który wygląda jak bidon, ale zwiększa całkowity zasięg do 840 Wh.

SL czy LT? Wybierz swoją wersję

Nowa Rise 2025 występuje w dwóch wersjach – SL (mniejszy skok) i LT (większy). Obie mają karbonową ramę i koła 29″. Ta modularna koncepcja została już przetestowana w modelu Occam i teraz trafia do Rise’a. LT daje aż 160/150 mm skoku, czyli o 10 mm więcej niż starsze modele. SL ma po 140 mm z przodu i z tyłu. Oczywiście możesz bawić się konfiguracją w narzędziu MyO – wybierasz wszystko: od amortyzatorów, przez hamulce, po kolory. Tak szczegółowego konfiguratora jak MyOnie ma nikt inny. My przeklikaliśmy różne pozycje w “menu”, by sprawdzić, co jest możliwe. A lista opcji jest naprawdę bogata!

Co nowego w samej konstrukcji?

Niektóre zmiany widać od razu, inne są bardziej subtelne. Mamy nowy poprzeczny wspornik łączący rurę dolną z podsiodłówką, co poprawia sztywność. Do tego zmieniony kształt i przekroje rur, żeby zbić wagę i zwiększyć sztywność – tak mówią materiały PR, ale i potwierdza rzeczywistość. Kable lecą wewnątrz ramy, w specjalnych prowadnicach – łatwiej je wymienić w razie potrzeby (a nie błądzić w ciemności). Do tego mamy prowadzenie przez stery – wygląda czysto (choć w razie potrzeby utrudnia lekko serwis).. Duży i jednocześnie zgrabny ochraniacz łańcucha eliminuje dźwięki i odpryski. Fabrycznie dostajemy też folię ochronną na najważniejszych miejsca ramy – mała rzecz, a cieszy. Odpadają dodatkowe koszty, przyszła ewentualna odsprzedaż ułatwiona. Nowością jest też osłona silnika i sprytny mały błotnik między ramą a wahaczem. A jeszcze – fajny bajer: mini narzędzie FLP MT 20 ukryte przy zawiasie i trzymane magnesem.

Konfiguracja i opcje – baw się ile chcesz

Jak przystało na Orbeę, konfiguracja to ich mocna strona. MyO został zaktualizowany, jest bardziej przejrzysty, jak zawsze darmowy i daje jeszcze więcej możliwości. Nowe kolory, możliwość modyfikowania wyglądu kół OQUO – sporo się dzieje. SL i LT to ta sama rama, różnią się tylko mocowaniem dampera – SL ma karbonowe, które pozwala założyć krótszy amortyzator. Wszystkie modele jadą na kołach 29″. Wybierasz ramę, potem komponenty – zawieszenie, hamulce, kierownica, sztyca, koła, opony, bateria, sterowanie, wyświetlacz. Możesz postawić na gotowy zestaw albo zbudować coś od zera.

Silnik – ten sam, ale inny

Nowa Rise 2025 przez cały czas bazuje na Shimano EP801 – ale wersja RS GEN2 MC to coś więcej. RS to autorski system Orbei do zarządzania pracą silnika, baterii i extendera. Silnik daje pełne 85 Nm, ale jeżeli podepniesz dodatkową baterię, moc delikatnie spada. przez cały czas masz jednak do dyspozycji solidne wsparcie – mniej więcej jak tryb Trail bez extendera. W aplikacji znajdziesz też profil RS+, który daje ci jeszcze więcej „kopa”. Przyznać jednak trzeba, iż już w wersji bazowej RS, gdy mamy do dyspozycji 60 Nm, zabawa potrafi nie mieć niemal ograniczeń, bo potencjalny zasięg na wyświetlaczu potrafi wynosić 140 km. Tyle dokładnie zobaczyłem startując w Polanicy na kolejną wycieczkę. Tym samym 2000 metrów w pionie nie są żadnym problemem.

Warto przy tym pamiętać, iż tryby można też zmieniać i modyfikować samemu – jak w każdym silniku Shimano dzięki appki E-Tube w telefonie. Orbea jednak zrobiła to tak dobrze, iż warto zacząć od ustawień Basków. My robiliśmy też tuning ustawień do wersji Race – znajdziecie je także na stronie.

Shimano EP801 Race Tune – aktualizacja wyścigowego trybu prosto z telefonu

Silnik Shimano EP801 RS współpracuje z pilotem EN600 L zamontowanym po lewej stronie kierownicy. Umożliwia on podstawową obsługę, jak wybór trybu wspomagania czy aktywacja trybu podchodzenie, oraz pokazuje stan naładowania baterii. Orbea zrezygnowała z montażu wyświetlacza w górnej rurze ram. Zamiast tego, w konfiguratorze można wybrać minimalistyczny wyświetlacz SC-EM800. W zestawie mamy jednak też uchwyt na Garmina (lub inny GPS), co pozwala mieć wyświetlacz do systemu i nawigację w jednym.

Podłączenie systemu Shimano do urządzenia jest banalnie proste, podobnie jak konfiguracja dodatkowego ekranu. Podobnie jest wtedy, gdy chcemy skorzystać z zegarka GPS – z Fenixem 7 Pro działało bez problemu. Połączenie wyświetlacza pozwala uzyskać bardziej precyzyjne dane na temat zasięgu.

Różne baterie do wyboru

Wraz z nową generacją modelu Rise na rok 2025, Orbea wprowadziła do oferty świeżo opracowane zestawy akumulatorów. Klient już na etapie konfiguracji ma do wyboru dwie wersje baterii głównej – 420 Wh lub 630 Wh. Obie są na stałe osadzone w ramie, a ich waga wynosi odpowiednio 1956 g i 2889 g. Za pojemniejszą opcję trzeba jednak dopłacić, w Polsce jest to tylko 500 zł.

Nowością jest również kompaktowy range extender o masie 1050 gramów i pojemności 210 Wh – to nieco mniej niż w poprzedniej generacji, ale za to zyskał bardziej poręczny kształt, przypominający bidon. W trakcie jazdy system najpierw zużywa energię z tego dodatkowego źródła, zostawiając główną baterię w rezerwie. W sytuacjach wymagających większego wsparcia, np. na trudnych podjazdach, można odłączyć extender i wykorzystać pełną moc napędu, czyli 85 Nm momentu obrotowego.

Orbea Rise SL M20 – najtańsza karbonowa wersja z potencjałem modyfikacji

Jak już wspominaliśmy, Orbea Rise SL dostępna jest w kilku wersjach wyposażenia. Nasz egzemplarz testowy to wariant M20 – najtańszy model z karbonową ramą. Powyżej plasują się wersje M10 i Limited, natomiast poniżej znajdują się dwa modele na ramach aluminiowych. Model Rise SL startuje od ceny 23499 zl (H30, rama aluminiowa), kolekcja zamyka się na 52999 zł (M-LTD, karbon).

Testowana przez nas konfiguracja oznacza zawieszenie FOX w wersji Performance, napęd Shimano SLX oraz hamulce z serii Deore. Standardowo każdy Rise SL otrzymuje silnik Shimano EP6 RS i baterię o pojemności 420 Wh. Nasz egzemplarz wyposażony był jednak w opcjonalny akumulator o pojemności 630 Wh. Co ciekawe, dopłata do większej baterii w polskim konfiguratorze wynosi zaledwie 500 zł – a to świetna okazja, jeżeli planujecie dłuższe trasy lub jeździcie w górach.

Cena testowanej wersji wynosi 29 999 zł. Warto jednak zajrzeć do konfiguratora Orbei – to jedno z tych narzędzi, które realnie pozwala dopasować rower do własnych potrzeb. W prosty sposób można tam zmienić konkretne komponenty – od kierownicy (np. aluminiowej na karbonową), przez hamulce (w tym możliwość zamiany tarcz Shimano na modele Galfer), aż po ogumienie. Dopłaty są jasno pokazane, a proces konfiguracji bardzo intuicyjny.

Po testach mamy jedną konkretną rekomendację – warto od razu rozważyć zamianę seryjnych opon Schwalbe Wicked Will na nieco bardziej pancerne Maxxisy Assegai. Dopłata wynosi tylko 95 zł, a w wymagającym terenie będzie to wybór zwyczajnie lepszy.

Na koniec garść danych: nasz egzemplarz testowy w rozmiarze M, z większą baterią i bez pedałów, ważył dokładnie 20,3 kg. Jak na pełnoprawnego elektryka ze sporym zasięgiem – wynik bardzo dobry.

I jeszcze coś – seryjnie dostępne są 3 warianty kolorystyczne do wyboru, ale w programie MyO można stworzyć własną wersję, a tu opcje są niemal nieograniczone. Warto pobawić się w “malowanie”, efekt jest bardzo satysfakcjonujący.

Geometria

Dobrana do typu roweru ścieżkowego. M ma stosunkowo długi, nowoczesny Reach (zasięg), wynoszący 465 mm, kąt widelca wynosi 65,5 stopnia, podsiodłowy jest stromy i liczy 78 stopnia. Tył we wszystkich rozmiarach ma tę samą długość i liczy 440 mm, czyli mało.

Warunki testowe

Orbeę Rise SL mieliśmy do dyspozycji przez kilka miesięcy. Testowały ją dwie osoby, a rower był użytkowany w bardzo różnych warunkach – od technicznych tras enduro w Srebrnej Górze, przez nowo budowane ścieżki cross-country w Polanicy-Zdroju, aż po spokojniejsze, wycieczkowe przejażdżki.

Obaj użytkownicy mieli zbliżony wzrost – odpowiednio 169 i 172 cm – dlatego rozmiar M okazał się trafiony. W moim przypadku (niżej podpisany Grzegorz Radziwonowski) pojawiła się tylko jedna drobna niedogodność – chodzi o długość sztycy regulowanej. Już w rozmiarach S i M Orbea montuje sztycę o imponującym skoku 200 mm. Przy moim wzroście oznaczało to, iż przy pełnym rozprężeniu była ona minimalnie za bardzo wysunięta. Na szczęście, dzięki błyskawicznej regulacji manetką, nie stanowiło to większego problemu. Ale uwaga – w konfiguratorze od razu można dobrać też krótszą – jest dostępne i 150 i 170 mm (wybrałbym 170, byłoby idealnie).

Docenić trzeba też bardzo nisko poprowadzoną górną rurę ramy, co pozwala całkowicie schować sztycę i zapewnia świetne czucie roweru. Taka geometria nie tylko zwiększa bezpieczeństwo w trudnym terenie, ale też po prostu dobrze się sprawdza w codziennej jeździe.

Wrażenia z jazdy

Z punktu widzenia własności jezdnych w centrum całej koncepcji tego roweru znajduje się system Rider Synergy – a tak naprawdę po prostu software, który steruje silnikiem. Trudno rozpatrywać go bez tego istotnego elementu. Przez świat rowerowy przetacza się w tej chwili dyskusja na temat mocy rowerów elektrycznych i swoistego wyścigu zbrojeń, który sprowadza się do tego, iż firmy walczą na cyferki. Kto dostarczy mocniejszy silnik? W domyśle: więcej mocy, czyli wspomagania dostępnego na życzenie, to lepszy rower.

Nasze doświadczenia z różnymi systemami, silnikami i ich oprogramowaniem pokazują jednak, iż sama moc to za mało, jeżeli nie mamy nad nią kontroli. W praktyce, jeżdżąc w terenie, częściej korzystamy z trybów słabszych niż z opcji full power – właśnie dlatego, iż pozwalają one lepiej panować nad rowerem. Maksymalna moc, jak 85 Nm momentu obrotowego w przypadku Shimano, przydaje się głównie na bardzo stromych, ale jednocześnie łatwych podjazdach, na przykład szutrowych dojazdówkach.

I tu wkracza Orbea ze swoim oprogramowaniem RS+, które już w podstawowym trybie RS udowadnia, iż kontrola nad mocą to po prostu klucz. Zawsze można przełączyć się na tryb Full Power, jeżeli jest taka potrzeba. Ale jeżdżąc w terenie, jestem przekonany, iż w 90% przypadków bardziej zadowoleni będziecie z trybu RS.

Testowałem Rise m.in. na trasach cross-country w Polanicy, które mają długą historię i po których przejeździły dosłownie pokolenia kolarzy. To prawdziwy festiwal korzeni i kamieni z trudnymi podjazdami – zarówno pod górę, jak i w dół. I dopiero tam okazuje się, co potrafi rower, a przy okazji – kierujący. Nigdy nie miałem wrażenia, iż brakuje mi mocy, choćby jeżeli nominalnie jest ona ograniczona. Tych 60 Nm, przy odpowiednio dobranej kadencji pedałowania, w zupełności wystarcza i pozwala precyzyjnie pokonywać przeszkody. Takie, w których lekkie naciśnięcie na pedały pozwala przez cały czas się poruszać, zamiast zawisnąć na przeszkodach czy nagle stracić przyczepność tylnego koła.

Zresztą te trasy w Polanicy znam dobrze – startowałem tam kiedyś w Grand Prix Langa. Tym bardziej dojmujące było wrażenie powrotu do przeszłości – do jazdy na klasycznym rowerze – jakie daje Orbea. To nie tak, iż nie lubię mocnych elektryków, ale widzę, jak bardzo różnią się one od rowerów analogowych. W przypadku Orbei to wrażenie się zaciera – przekazywanie mocy jest płynne. A jeżeli dodamy do tego nowoczesną geometrię, która pomaga, a nie przeszkadza, otrzymujemy model kompletny.

A jednocześnie zjazdy na elektrycznych rowerach górskich to czysta przyjemność – dodatkowa waga akumulatora i silnika zapewnia stabilność i pewność na szlaku, choć czasem może odebrać nieco zwrotności. Na szczęście Orbea Rise SL zachowuje żywotność tradycyjnego roweru, oferując świetny balans między lekkością a pewnością prowadzenia. Właśnie niska waga to najważniejszy atut tego modelu. Krótkie 440 mm tylne widełki sprawiają, iż rower jest niezwykle zwrotny, a szybkie reakcje na zmiany kierunku stają się dziecinnie proste.

Bez problemu Orbea radziła sobie też na OSach enduro w Srebrnej Gorze – skąd jest część zdjęć – ale przy przewadze zjazdów lepsza będzie LT, choćby ze względu na większy zapas skoku. W kolekcji Basków jest też dedykowany model do ścigania, wyspecjalizowany Wild.

Podsumowanie

Rise SL to rower dla tych, którzy szukają równowagi między lekkością a wydajnością, pozwalającą pokonać długie trasy bez uczucia przytłoczenia pełnoprawnym elektrycznym rowerem górskim. jeżeli nie chcesz rezygnować z odczuć z jazdy rowerem analogowym, ale zależy Ci na tym, by przejechać więcej i szybciej – Rise SL będzie strzałem w dziesiątkę. Zgodnie z filozofią Orbei: „mniej e, więcej roweru”, ten model prowadzi się praktycznie jak klasyczny rower trailowy, dając Ci wrażenie, jakby elektryczny napęd był tylko subtelnym wsparciem. jeżeli jednak preferujesz agresywniejszy styl jazdy na stromych zjazdach, warto rozejrzeć się za wersją LT.

Dystrybutorem w Polsce Orbei jest Pol-Sport (pol-sport.com), pełną ofertę znajdziecie na orbea.com

Idź do oryginalnego materiału