MObywatel powie Ci, jaką dostaniesz emeryturę. Ale czy na pewno? Co może pójść nie tak

7 godzin temu

Ministerstwo Cyfryzacji zapowiada, iż „informacja o naszej emeryturze będzie jeszcze bliżej”. Tym razem jednak nie chodzi o kolejny odległy portal czy egzotyczną platformę, ale o dobrze znaną – i coraz częściej otwieraną zaraz po Messengerze i bankowości mobilnej – aplikację mObywatel. Rząd przyjął właśnie projekt ustawy, który ma sprawić, iż prognozowana wysokość naszej przyszłej emerytury wyląduje w telefonie obok e-recepty, dowodu osobistego i prawa jazdy.

Jeszcze w 2021 r. planowano zbudować wielki gmach Centralnej Informacji Emerytalnej za dziesiątki milionów złotych; dziś resort cyfryzacji zdejmuje kask i mówi: „po co nam pałac, skoro możemy dobudować pokój w istniejącym domu?”. To ruch, który brzmi rozsądnie, ale też ryzykownie — bo każde dobudowane piętro obciąża fundament. I skoro państwo potrafi wrzucić nam prognozę emerytury do telefonu, to czy w końcu pokaże też, ile naprawdę zjadają opłaty i prowizje?

mObywatel stworzy symulację Twojej emerytury

Czy to oznacza rewolucję w emerytalnej edukacji? Częściowo tak. Logowanie się do PUE ZUS przez cały czas odstrasza wielu Polaków tajemniczym skrótem TLS, podpisem zaufanym i surowym interfejsem z epoki Windows XP. mObywatel jest z kolei produktem, który wyrastał na plecach pandemicznego certyfikatu szczepień, a więc trafił pod strzechy siłą okoliczności, a nie kampanii marketingowej. jeżeli więc ktoś ma przełamać niemoc informacyjną i podsunąć ludziom pod nos liczbę z opisem „Twoja prognozowana emerytura na dziś”, to będzie to właśnie aplikacja mObywatel

No dobrze, ale… co dalej? Po pierwsze, nowe prawo nakazuje ZUS-owi udostępnić w aplikacji tylko „niektóre” dane. Tłumacząc na ludzki język: zobaczymy symulację, ale niekoniecznie historię całej składkowej drogi. Ile dokładnie dowiemy się o waloryzacji, ile o niedopłatach, a ile o scenariuszu przy opóźnionej emeryturze – tego ustawa nie precyzuje.

Po drugie, dołączenie prywatnych planów – IKE, IKZE czy PPE – zależy od osobnych umów każdego dostawcy z Ministerstwem Cyfryzacji. Możemy więc dostać piękną mozaikę… albo nudny obrazek z jednym kafelkiem państwowym. A to przecież w tych prywatnych cegiełkach drzemie potencjał, by podnieść przyszłą wypłatę bardziej niż sama waloryzacja składek.

Czytaj też: Lot przez tor przeszkód – trudy kupowania tanich biletów. Jak przechytrzyć system?

Emerytura a mObywatel: Czy będziemy wiedzieć, ile możemy zyskać?

Skoro rząd chce nas zachęcać do oszczędzania, musi też powiedzieć, ile włożymy, a nie tylko, ile wyjmiemy. Pokazywanie składki bez alternatywy, to trochę jak wyjście z Lidla z zakupami, ale tak naprawdę bez świadomości, ile zapłaciliśmy. Dlatego prawdziwą wartością mObywatela może okazać się nie sama „symulacja emerytury” a dopiero funkcja porównywania różnych filarów na jednej osi czasu.

Wtedy Kowalski, widząc, iż jego prognozowana emerytura to 2800 zł brutto, uświadomi sobie, iż dodatkowe IKE da mu kolejny tysiąc. Czy rząd pozwoli na taką przejrzystość? Tego nie wiemy. Na razie mowa wyłącznie o „podsumowaniu publicznych i prywatnych form oszczędzania”, co brzmi jak wersja demo finansowego kokpitu.

Warto też przyjrzeć się kalendarzowi. Ustawodawca wyznacza start usługi na 1 stycznia 2026 r., a więc za lekko ponad pół roku. W cyfrowym świecie to epoka; w legislacyjnym – sprint. Mamy do czynienia z rzadkim przypadkiem, gdy termin nie trafia do ustawy przypadkiem: po likwidacji CIE oczekiwania rosną, a ZUS musi dowieść, iż potrafi grać w jednej orkiestrze z resortem cyfryzacji.

Jeśli aplikacja okaże się zbyt ociężała, a integracja – zbyt kosztowna, przeciwna strona politycznego sporu z euforią przypomni ministerstwu, iż skreśliło projekt wart dziesiątki milionów tylko po to, by położyć inny. Nie sposób pominąć również kwestii bezpieczeństwa danych.

Czytaj też: e-Donosy, czyli jak gwałtownie i skutecznie zgłosić uporczywego sąsiada na straż miejską lub policję. Są choćby rankingi!

Bezpieczeństwo użytkownika: Czy lepszy mObywatel może stać się nową furtką dla oszustów?

Mimo iż mObywatel chwali się certyfikatami i audytami, od strony teoretycznej, to przez cały czas jest to „jedna brama do wszystkiego”. Użytkownik, który do tej pory wpuszczał tam kopię dowodu, teraz wpuści również wrażliwe informacje finansowe. Po internecie mogą zacząć prędzej czy później krążyć „tutoriale” à la „generator emerytury 9000+”, idealny do naciągania starszych osób na inwestycje w egzotyczne krypto-schroniska. Edukacja i czytelne komunikaty o zagrożeniach będą musiały więc stać się dla rządu równie ważne, co linijki kodu.

Z technologicznego punktu widzenia czeka nas interesujący eksperyment. Zamiast tworzyć od zera centralny gmach CIE, rząd dokleja kolejny pokój do istniejącej kamienicy. To dobre wieści dla państwowej kasy, a być może gorsze dla architektury aplikacji: stare fundamenty w pewnym momencie mogą zacząć trzeszczeć, gdy dorzucimy jeszcze świadectwo charakterystyki energetycznej mieszkania, kartę dużej rodziny i – kto wie – portfel CBDC, jeżeli NBP zakończy testy cyfrowego złotego. Dzisiaj wszystko działa, ale… w pewnym momencie może przestać. Pytanie, na ile przygotowani są na taki scenariusz twórcy aplikacji.

Czytaj też: Autopilot i taksówki: Musk znowu zapowiada samowystarczalną flotę. Czy autonomiczne przejazdy zmierzają do Europy?

Kalkulator emerytury jako funkcja (przede wszystkim) dla młodych?

Ostatecznie najważniejsze pozostaje to, czy obywatel (zarówno młodszy jak i starszy) dostanie z mObywatela realną wartość, a nie tylko kolejną biało-czerwoną ikonę w stosie aplikacji. Za granicą podobne „super-apki” odgrywają rolę osobistego asystenta finansowego, podpowiadającego, iż brakuje nam punktów do pełnej emerytury albo iż nasze IKE pobiera wyższe opłaty niż rynkowa średnia. jeżeli polska wersja ograniczy się do prezentowania jednej liczby raz w roku, entuzjazm gwałtownie opadnie, a użytkownicy wrócą do kalkulatorów na stronach banków.

Ale… jednocześnie przy dobrej realizacji, mObywatel może stać się narzędziem, które pokaże młodym, iż emerytura to nie odległa planeta, a konsekwencja naszych decyzji już od pierwszej wypłaty. Jest oczywiście warunek: ustawodawca i ZUS nie mogą zatrzymać się w połowie drogi. Likwidacja CIE zdejmuje z barków rządu kosztowny projekt, ale zrzuca też maskę: skoro państwo uznaje, iż finansowa świadomość jest tak istotna, by trafić do wielomilionowej aplikacji, musi iść za ciosem i budować funkcje, które wciągną obywatela w dialog.

Miarą sukcesu nie będzie więc liczba pobrań ani choćby odczytów prognozy. Będzie nią licznik nowych IKE i IKZE, które pojawią się w systemie, gdy użytkownicy zobaczą, jak kilka dzieli ich od emerytury minimalnej. jeżeli mObywatel potrafi wywołać taki impuls – wówczas decyzja o porzuceniu CIE może okazać się nie tylko oszczędnością w budżecie, a znaczącą inwestycją w portfele przyszłych emerytów.

Źródło zdjęcia tytułowego: AdobeStock

Zostaw komentarz i weź udział w dyskusji! Dziękujemy:)

Idź do oryginalnego materiału